wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 9. Impreza

– Sama się dziwię, że to mówię, ale popieram Brada.  Siedziałam na łóżku w swoim pokoju, bezwiednie machając nogami. Grace, po wysłuchaniu tego, co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia, podsumowała to jednym zdaniem. – Chłopak ma w stu procentach rację. A co na to Michael? Zaraz, on w ogóle wie o Bradzie?
 Zadzwoniłam do niego zaraz po tym, jak weszłam do pokoju. Babcia siedziała w salonie, zapewne zadzwonili po nią, dlatego że nie mieli z kim zostawić Maddie, kiedy ja bez słowa wyszłam z domu.  Nagle dopadło mnie cholerne poczucie winy.  Przywitałam się z nią pośpiesznie i poszłam do pokoju, nie czekając na jej odpowiedź albo jakiekolwiek pytania. Od razu opowiedziałam Michaelowi wszystko po kolei, a on poparł Brada, i przeprosił, że spał, ale to efekt choroby. Ogólnie rozmawialiśmy przez parę minut i nie słyszałam w jego głosie, żeby był zazdrosny. Właśnie poszedł pod prysznic, więc zadzwoniłam do ciebie. Chyba rozumie sytuacje.
 To dobrze, dobrze. Cieszę się z tego  oparła Grace, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą. – Kurczę, Brad faktycznie nie miał za ciekawie. 
         Podczas gdy blondyn mnie odprowadzał, opowiedział mi o tym, dlaczego wyjechał. Okazało się, że jego mama była alkoholiczką, a przez to dzieciak nie miał dobrego dzieciństwa. Jego tata wiele razy interweniował, próbował pomóc żonie, ale na próżno. Kobieta nie widziała świata poza wódką, a to jedno z najgorszych uzależnień. Pewnego razu, gdy taty Brada nie było w domu, kobieta schlała się do nieprzytomności. Kiedy chłopczyk przyszedł do jej pokoju, by sprawdzić, co z nią, ta rzuciła się na niego z oskarżeniami, że zrujnował jej życie. Gdy byliśmy dziećmi nie rozmawialiśmy o takich sprawach jak problemy rodzinne, dlatego dopiero teraz, w liceum, dowiedziałam się kilku faktów z jego przeszłości.
         Mama Brada miała przed sobą naprawdę wielką szansę, by zostać modelką, jednak jedna wpadka, a później nieprzespane noce, niestosowna dieta i niedopilnowanie kobiety sprawiły, że mogła zapomnieć o karierze, a na głowie miała wcześniaka z nietolerancją laktozy. Musiała zwracać uwagę na wszystko, co dziecko jadło lub piło, co wymagało porzucenia normalnego życia na rzecz chorego syna. Tata Brada wspierał kobietę, ale ta z każdym dniem popadała w coraz to gorsze uzależnienie; zmęczona opieką nad dzieckiem, chciała uciec od obowiązków i odpowiedzialności.
         Zaraz po tym, jak powiedziała Bradowi, że zrujnował jej życie, zaczęła go bić. Ojciec chłopca wrócił do domu i nie mógł spojrzeć na swoją żonę jak dawniej, bo posunęła się za daleko. Zadzwonił do odpowiednich osób, które następnego dnia zabrały ją na odwyk, gdzie miała spędzić najbliższe lata, ponieważ jej uzależnienie było w naprawdę zaawansowanym stopniu. Nie minęło wiele dni, a tata Brada postanowił się wyprowadzić, byle zapomnieć o przeszłości i zapewnić synowi świeży start, bez piętna uzależnionej matki. Odwiedzał swoją żonę od czasu do czasu, sprawdzając, jak idą postępy w leczeniu, ale Brad nigdy jej już później nie widział. Popełniła samobójstwo niecałe dwa lata temu. Teraz wrócili do tego miasta, by zacząć wszystko od nowa; tata Brada znalazł sobie dziewczynę, za którą chłopak nie przepadał, bo była od niego niewiele starsza, ale  jak mi powiedział  to decyzja jego ojca i on powinien to po prostu zaakceptować.
       – W życiu nigdy nie jest łatwo – odparłam. Nie opowiedziałam Grace wszystkiego dokładnie, tylko w dużym ogóle, żeby wiedziała na przyszłość, o jakie rzeczy nie warto pytać.
         – Twój tata i Megan jeszcze nie wrócili? – Dziewczyna zmieniła temat.
 Nie, ale mam przeczucie, że za niedługo będą – odpowiedziałam, po czym nagle sobie o czymś przypomniałam. – Właśnie! Idziemy jutro na imprezę do Brada?
 Hmm, pewnie. Namówię Deana. Dobra, będę kończyć, bo muszę położyć Keeneth'a spać.
Pożegnałyśmy się i zakończyłyśmy rozmowę. Następnie poszłam pod prysznic, by zmyć z siebie wydarzenia dzisiejszego dnia i orzeźwić umysł. Gdy się wycierałam, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi frontowych i wychynęłam zza drzwi łazienki.
 Przed chwilą zasnęła.  Usłyszałam głos mojej babci.
Przebrałam się w pidżamę bez zbytniego pośpiechu i poszłam do pokoju, żeby wrzucić brudne ubrania do kosza na pranie. Gdy już to zrobiłam, uświadomiłam sobie z rozdrażnieniem, że odwlekam nieuniknione. Wzięłam głęboki oddech i udałam się w stronę schodów.
 Hej, tato  przywitałam się, kiedy weszłam do salonu.  Gdzie reszta?
 Megan poszła sprawdzić, co u małej, bo babcia przed chwilą położyła ją do spania  odpowiedział beznamiętnie. Wzięłam głęboki wdech.
– Możemy porozmawiać?  spytałam nieśmiało, zagarniając niesforny kosmyk włosów za ucho. Tata kiwnął głową, a ja podeszłam bliżej, żeby usiąść na kanapie. Byłam strasznie zestresowana i czułam się głupio przez swoje wcześniejsze zachowanie, a nie umiałam za dobrze przepraszać, więc obawiałam się, jak przebiegnie ta rozmowa.
 Posłuchaj, przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie...  zaczęłam.
 Stop  przerwał mi.  Rozumiem cię doskonale. To cię zaskoczyło, nie mam ci tego za złe.
– Daj mi powiedzieć, dobrze? Kiedy się jej oświadczyłeś, przyznaję, bardzo się zdziwiłam. Byłam zła, tak. W ogóle nie myślałam, co robię, więc przepraszam, że tak wyszłam bez uprzedzeń czy wyjaśnień.  Tata chciał coś powiedzieć, ale podniosłam rękę do góry.  Jeszcze nie skończyłam.  Ojciec zamknął buzię i pokiwał głową ze zrozumieniem.  Byłam zła, jednak potem zrozumiałam, że nie powinnam tak reagować. Wręcz przeciwnie, należałoby się cieszyć, że odważyłeś się na taki krok, bo to oznacza, że naprawdę chcesz sobie ułożyć z nią życie, i że ją kochasz. Pojęłam to w pewnym stopniu i wstyd mi za swoje zachowanie. Wiem, że chcesz dla nas jak najlepiej. Liczy się dla mnie twoje szczęście. – Skończywszy, uśmiechnęłam się do niego szeroko.  Pomogę w uroczystości i weselu, jak tylko będę potrafiła najlepiej.
 Tess...  zaczął dziwnym głosem, w ogóle do niego niepodobnym. Nie uśmiechał się.  Dziękuję ci za taką szczerość. Oczywiście biorę twoje zdanie pod uwagę i cieszę się, że zrozumiałaś to i owo. Kocham cię, księżniczko  Pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się do niego mocno. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byliśmy tak blisko siebie, nie tylko w sensie fizycznym, a mentalnym.
Po śmierci mamy tata całkowicie się odciął. Zatracił się w pracy, ale za to nauczył się gotować i starał się spełniać wszystkie zachcianki malutkiej Maddie. Dziewczynka miała trzy lata, kiedy matka zniknęła z jej życia gwałtownie i bez pożegnania. Pierwszym słowem, jakie wypowiedziała, było "mama" i w swoim młodym wieku, gdzie opanowała niewielką cześć mowy, ciągle je powtarzała. Pytała, gdzie poszła, płakała, szukała jej po całym domu. Dlatego tata starał się za wszelką cenę czymś zająć jej uwagę  zabierał ją do wesołych miasteczek, gdy tylko pojawiała się taka okazja, kupował jej nowe ubrania i zabawki, nie zważając na poniesione koszta i spędzał z nią tak dużo czasu, na ile pozwalały mu obowiązki. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że ja też potrzebowałam wsparcia, pocieszenia, opieki. Natomiast on odsunął się ode mnie. Odnosiłam wrażenie, że patrząc na swoją starszą córkę, przypominał sobie żonę i sposób, w jaki zginęła.
Pierwszy raz od niepamiętnych czasów poczułam się naprawdę kochana przez swojego ojca.
 Jest jeszcze jedna sprawa. Obowiązkowo musisz być naszą druhną na weselu!  odezwał się znajomy głos, przerywając mi moje rozmyślania. Odsunęłam się od taty i spojrzałam na Megan.
 Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.  Wstałam z kanapy, podchodząc do przyszłej macochy.  Bez cienia wątpliwości zostanę waszą druhną.  Uśmiechnęłam się do niej szeroko, szczerze i niewymuszenie. Pierwszy raz, odkąd zamieszkała w naszym domu. Widać było, że zaskoczyła ją moja reakcja, ale również odwzajemniła uśmiech i mrugnęła.
 Mam nadzieję, że mi pomożesz – szepnęła mi na ucho.
 Jasne. Zorganizuję ci najlepszy wieczór panieński, o jakim można pomarzyć  zażartowałam po cichu. Tata wstał i uniósł podejrzliwie brew.
 Czy ja dobrze usłyszałem?
 Pójdę się już położyć.  Zaśmiałam się, ignorując jego pytanie.  Dobranoc  pożegnałam się z nimi i pobiegłam na górę.
Położyłam się pod kocem i zaczęłam czytać książkę, która już od dłuższego czasu leżała na biurku całkowicie zapomniana. Co za dzień, pomyślałam. Nie mogłam się w ogóle jednak skupić na tekście, bo przed oczami miałam tatę z wyrazem ulgi i rozluźnienia na twarzy i zaskoczoną Megan, kiedy ją przepraszałam. Poczułam, jak wszystkie wyrzuty sumienia znikają, a na ich miejscu pojawia się niewymuszona radość. Słowa Brada naprawdę rzuciły mi światło na tę sytuację, przez co wszystko wydawało się lepsze.
         Natychmiast wzięłam telefon z szafki nocnej i wybrałam numer blondyna. Odebrał praktycznie od razu.
         – Jak tam? – spytał na wstępie.
         – Rozmawiałam z tatą i Megan, już wszystko w porządku. Dziękuję za dzisiaj.
       – Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – oznajmił, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, obgadując szczegóły jutrzejszej imprezy, dopóki nie zachciało mi się spać. Pożegnałam się z nim i zgasiłam lampkę nocną.
Ten dzień skończył się zupełnie inaczej, niżbym się tego spodziewała.



***


         – Cześć! Gotowa na imprezę?  zagadnęła Grace od progu, kiedy przyjechała po mnie wraz z Dean'em następnego wieczora.
          Jasne, że tak  odparłam z uśmiechem.
         Byłam ubrana w czarną baskinkę z siateczką na dekolcie, pudrowe spodnie i żakiet w takim samym odcieniu. Do tego założyłam klasyczne, czarne szpilki i dobrałam ciemną, matową kopertówkę, do której wrzuciłam trochę gotówki i telefon. Grace wybrała za to bordową sukienkę z rękawkami całymi z koronki. Przez talię przebiegał jej cienki, czarny paseczek, a na nogi włożyła podobne szpilki do moich.
         Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Głośna muzyka dobiegła nas, gdy tylko skręciliśmy w uliczkę, na której stał dom Brada. Przed nim zaparkowało kilka samochodów, ale raczej większość zaproszonych albo przyszła na nogach, albo została podwieziona przez kogoś innego.
          Cześć  przywitał nas od progu lekko już wstawiony Brad, po czym zatrzymał wzrok na dłużej na mojej osobie.  Cudownie wyglądasz  powiedział, puszczając mi oko.
          A od ciebie cudownie śmierdzi  skwitowałam jego papierosa, którego trzymał w ręce.
          Nie palę  obronił się, zmieszany, gasząc fajkę, po czym wyrzucił ją na trawnik. Pokręciłam tylko głową, delikatnie się uśmiechając.  Grace, cześć! – Przytulił moją przyjaciółkę, a ta zaśmiała się głośno.
             Od kiedy jesteś taki skory do uścisków?  odpowiedziała mu wesoło.
         – Czy ja dobrze widzę, że włosy ci urosły? – odparował, biorąc do ręki kosmyk włosów Grace. Dziewczyna strzepnęła jego rękę i pogroziła mu palcem, jakby na nowo mieli dwanaście lat. Brad spojrzał na towarzyszącego nam chłopaka i wyciągnął do niego dłoń. – Brad.
         – Jestem Dean – przedstawił się chłopak Grace.  Chodzimy razem na matmę. Niedawno się tu przeprowadziłeś, co nie? – Uśmiechnął się do niego szeroko i uścisnął mu wyciągniętą rękę. Chłopcy zaczęli rozmawiać, jakby nagle zapomnieli o naszej obecności. Wyminęłyśmy ich i weszłyśmy do środka.
         Klimat typowej amerykańskiej domówki  wszędzie unosił się dym papierosowy lub z innych używek, a na każdej wolnej półce czy stoliku stały butelki z przeróżnym alkoholem. Z głośników leciały remixy znanych piosenek, które aktualnie znajdowały się na liście przebojów. Przecisnęłyśmy się przed grupkę nastolatków, którzy właśnie tańczyli, by dostać się do jakiejś większej, luźnej przestrzeni. Na nasze szczęście kanapa była wolna, więc prędko zajęłyśmy tamto miejsce.
         Po jakimś czasie przyszedł do nas Deana, ale bez Brada. Od razu zaciągnął swoją dziewczynę na parkiet. Ja, powoli kończąc pić, przyglądałam się wszystkiemu i wszystkim. Nagle przed oczami mignął mi Brad, więc z ciekawości zlokalizowałam jego osobę.
         Zagadnął jakąś szczupłą tlenioną blondynkę ubraną w skąpą czerwoną spódnicę i biały top, który podkreślał jej dość duży biust. Brad przykleił się do niej bez zapowiedzi, a ona, zamiast go odepchnąć, odwzajemniła pocałunek. Zrobiło mi się niedobrze na ten widok  nie wiedziałam, że mógłby tak zrobić, tylko dlatego, że jest pijany. Chyba że była to dziewczyna, z którą coś go łączyło. Jednak wrócił do miasta kilka dni temu, więc jakim cudem już by poznał jakąś laskę, z którą publicznie okazywałby sobie aż taką czułość? Postanowiłam, że skupię się na czymś innym, bo zaraz by się okazało, że idą na górę do sypialni, na co mi przewracało się jeszcze bardziej w żołądku. Nie przepadałam za tego typu chłopakami, chociaż wiedziałam, że łatwo na takich trafić.
          Hej, my się chyba nie znamy  zagadnął ktoś znienacka. Odwróciłam głowę, żeby przyjrzeć się tej osobie. W ogóle nie kojarzyłam tego chłopaka. Był całkiem wysoki, ubrany w czarną koszulkę z serkiem. Uśmiech miał szeroki i przyjazny, a jego brązowe włosy były w artystycznym nieładzie.
          Cześć  odpowiedziałam, uśmiechając się, jednak brwi ściągnęłam w niepewności.
      Jestem Eddie. Może napiłabyś się ze mną i moimi znajomymi czegoś mocniejszego?  zaproponował od razu.
          No nie wiem…  Zawahałam się.
          No nie bądź taka. Chodź.  Namawiał mnie.
         W sumie co mi szkodzi?
       Wstałam z kanapy i przecisnęłam się przez bawiących się nastolatków, śledząc Eddie'ego. Zatrzymaliśmy się przy blacie w kuchni, obok którego stało kilka osób. Większość kojarzyłam z widzenia ze szkoły, tylko jedna dziewczyna wydała mi się bardziej znajoma. 
          To jest Paul, Simon, Kim, Polly i Aidan. – Eddie przedstawił mi grupkę, która nagle zwróciła wzrok w moją stronę. Słysząc imię rudej dziewczyny, przypominającej z wyglądu chochlika, skojarzyłam, że miałam z nią wf.
          Miło mi, Tess.  Przywitałam pozostałych. Każdy wymienił ze mną pozytywny uśmiech, co oznaczało, że w tym towarzystwie nie było chyba żadnych przyjaciół Sam. W innym wypadku zostałabym obdarzona prychnięciem lub złośliwym uśmieszkiem. Kim podała mi szklankę z drinkiem o niebieskiej barwie blue kamikaze.
        To co? Zaczynamy się bawić?  Zaśmiał się do mnie jeden z nich, chyba Simon. Miał pucołowatą twarz, oczy jak spodki i głowę okalaną krótkimi, jasnymi loczkami.
         Po kilku różnych drinkach, byłam tak pełna energii i wesoła, że aż mnie to dziwiło. Kiedy Eddie poprosił mnie, żebym poszła z nim zatańczyć, bez wahania się zgodziłam.
         Po dwóch kawałkach, gdy dopiero zaczynałam się rozkręcać, ktoś nadepnął mi na stopę, a ja, zdezorientowana, upadłam na ziemię. Nie zdążyłam zarejestrować żadnych szczegółów tamtej chwili ani uczuć, jakie mnie ogarnęły, bo natychmiast stałam znowu na swoich nogach.
           Co...?  Zdziwiłam się. Odwróciłam głowę i ujrzałam mojego starego znajomego.
          Mała, co się tak rozszalałaś?  Spytał Brad, śmiejąc się przyjaźnie. To on mnie musiał podnieść z ziemi. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie dostrzegłam Eddiego.
          Przepłoszyłeś mi partnera do tańca  wyjąkałam, ignorując jego pytanie.
          No dobra, dobra  odparł ze ściągniętymi brwiami. – Zawsze mogę go zastąpić.
      Chwycił mnie za dłoń i zbliżył się, powodując tym nagłą dezorientacje, która mnie ogarnęła. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byliśmy tak blisko siebie.
          A jak tam twoja blondyneczka?  zapytałam po chwili tańczenia. Głowę rozsadzał mi ból; głośna muzyka potęgowała to uczucie, więc pragnęłam jak najszybciej zejść z parkietu.
          Co ty do mnie mówisz?  Chłopak lekko się zdziwił.
          Dobra, nieważne. Pogadamy później.  Gwałtownie się od niego odsunęłam, przez co wpadłam na parę tańczącą za mną. Wymruczałam ciche przeprosiny, chociaż i tak pewnie tego nie dosłyszeli, i odeszłam. Wtem poczułam uścisk na moim nadgarstku.
          Uważaj na siebie  powiedział ze spokojem Brad. Obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem i odwróciłam się do niego tyłem. Musiałam odpocząć do tej głośnej muzyki, tłoku i przeróżnych zmieszanych zapachów.
         Z tyłu domu było dużo ludzi, bo noc była dość ciepła, więc chcieli przebywać na świeżym powietrzu. Wyszłam więc przez przednie drzwi, wpadając po drodze na wiele różnych osób. Ciężko było mi utrzymać równowagę i najchętniej położyłabym się do łóżka, ale w tamtym momencie przeważała chęć zaczerpnięcia świeżego powietrza. Obok murku po drugiej stronie ulicy jakaś grupka facetów popijała sobie piwa i paliła skręty, z których unosił się gęsty, biały dym. Szybko ruszyłam po chodniku w stronę najbliższego zakrętu, by nie zwracać na siebie za dużej uwagi. Chciałam spokoju, a zaczepki od obcych facetów tego nie gwarantowały.
         Hej!  ktoś do mnie krzyknął. Nie był to jednak męski głos, ale dziewczęcy, dziwnie znajomy. Nie odwróciłam się jednak, tylko szłam dalej.
         Czy ja nie mogę mieć kilka minut dla siebie?
         Kompletnie nie znałam tej ulicy. Było już ciemno, tylko w niektórych domach paliły się jeszcze światła. Latarnie migały nieprzyjemnie, przyprawiając mnie o dreszcze. Czułam się, jakbym kroczyła drogą w jakimś horrorze. Szybko jednak odgoniłam od siebie tę myśl; przecież obok był dom Brada, z którego dobiegała głośna, klubowa muzyka i mogłam być spokojna. Postanowiłam, że kiedy dojdę do znaku stop, zawrócę i udam się z powrotem na imprezę. Może porozmawiam z Bradem? Ciekawe co go łączyło z tą dziewczyną…
         Ktoś mnie szturchnął.
          Kogo ja widzę. Gdzie masz Michaela?  Zapytał mnie piskliwy, niemiły głos. Nawet nie usłyszałam, że szła za mną Samantha. Była ubrana w skórzaną kurtkę, czerwony top i obcisłe, białe rurki. Musiałam przymrużyć oczy, bo obraz lekko mi się rozmazywał.
          Odwal się – odparłam jej, nie chcąc z nią rozmawiać. Poszłam na spacer, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, a nie by się kłócić z zazdrosną cheerleaderką.
          Jaka ty jesteś żenująca.  Zaśmiała mi się w twarz. Widać było, że również jest wstawiona. Czyżby była na tej imprezie co ja? Wyminęłam ją bez słowa, szybkim krokiem kierując się ku domówce. Świeże powietrze oczyściło mi trochę umysł. Drogę powrotną przebyłam szybko i bez żadnych zaczepek; grupki mężczyzn, siedzących wcześniej przy murku po drugiej stronie ulicy, już nie było.
         Skręciłam na ścieżkę, która prowadziła przez podwórko do frontowych drzwi domu Brada, gdy nagle usłyszałam pisk. Ledwo co, ponieważ muzyka była bardzo głośna, ale ten dźwięk zdołał się przebić do moich uszu. Zaciekawiło mnie to, więc zawróciłam, żeby się rozejrzeć.
       Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się być bez zmian. Dopiero gdy przyjrzałam się bardziej miejscu, gdzie droga i chodnik się zawijały, mogłam dostrzec mężczyznę, który coś szarpał. Albo kogoś, przeszło mi przez myśl, i od razu skojarzyłam fakty. Odruchowo podbiegłam w tamto miejsce i moim oczom ukazała się przerażona Sam, schwytana przez jednego typka. Był naprawdę wielki, z brodą i wąsem. Dookoła stała jeszcze trójka podobnych mu mężczyzn.
          Co tam maleńka?  zagadnął niskim tonem facet, który ją trzymał.
          Zostawcie mnie! Pomocy!  krzyczała głośno.
          Hej!  krzyknęłam. Coś mnie do tego zmusiło. Oczywiście nie mogłam siedzieć cicho i zawołać kogoś ze środka, tylko musiałam się wtrącić.
          O proszę, druga się nam napatoczyła  odezwał się gruby łysol, który stał na lewo od Sam. Od razu rzucił się w moją stronę i mnie też chwycił.
          Puść mnie!  krzyknęłam, ale on nic sobie z tego nie robił.
         Zaczęłam się szamotać, byle tylko uwolnić się z uścisku. Nie miałam pojęcia, co robić. Gdy facet zaśmiał się i zaczął coś gadać do swoich kompanów na temat ich "zdobyczy", wykorzystałam moment jego nieuwagi i uderzyłam go z całej siły łokciem w brzuch, a on całkowicie poluźnił uścisk. Udało mi się wyswobodzić, ale nie uciekłam, tylko ruszyłam na pomoc Sam. Obie starałyśmy się powalić jakoś trójkę chłopaków, jednak oni się z nas tylko wyśmiewali, bo nasze uderzenia i kopnięcia nie robiły na nich wrażenia. W końcu uderzyłam jednego w nos tak trafnie i mocno, że chyba puściła mu się krew, bo złapał się za niego kurczowo.
          Ty mała suko – odezwał się facet, a furia w jego oczach świadczyła o tym, że mój ruch musiał go naprawdę rozwścieczyć. Bałam się go w tamtej chwili jeszcze bardziej niż wcześniej.
         Niespodziewanie walnął mnie w twarz z taką siłą, że poleciałam na beton. Uderzyłam głową o zimną powierzchnię i zakręciło mi się w niej bardziej niż po napiciu się alkoholu. Nagle ktoś szarpnął mną i ponownie rzucił o chodnik. Załkałam. Nie miałam już sił, zamgliło mi się przed oczami, więc niewyraźnie widziałam, co się dzieje. Byłam strasznie poobijana. Nie miałam nawet siły krzyczeć o pomoc. Słyszałam tylko piski i krzyki Sam.
        Tess!  Usłyszałam słabo, że jakiś męski głos wołał moje imię. W pewnym momencie ktoś gruchnął na chodnik obok mnie, ale nie miałam siły obracać głowy i dowiedzieć się, kto to. Usłyszałam też, jak pięść odbija się od twarzy kogoś i głośne jęknięcie. Nie była to Sam, tylko jeden z naszych napastników.
          Szybko, zwijamy się stąd!  Usłyszałam ponownie ten męski, znajomy głos. Ktoś podniósł mnie na ręce. Chwyciłam się jego szyi ostatkiem sił.
         Czułam, że biegniemy, słychać było też coraz głośniejszy łomot klubowej muzyki oraz towarzyszący nam płacz Sam; musiała biec obok. Nagle rozległo się dookoła mnie wiele głosów. Ból przekroczył skalę, na którą go oceniałam, coraz bardziej się wzmacniając. Słyszałam zmieszane głosy nastolatków, jednak nie potrafiłam rozróżnić poszczególnych słów. Zdawało mi się, że wychodzimy po schodach, po czym usłyszałam skrzypienie drzwi i nagle delikatnie opadłam na miękką powierzchnię. 
          Tess?  Znajomy głos wydawał się być nasączony troską i zmartwieniem.
        Brad?  wyjąkałam, otwierając oczy. W pokoju było praktycznie ciemno, jedyne światło dostarczał księżyc zza okna i lampka na biurku. Spojrzałam na Brada, krzywiąc się.  Boli mnie twarz. I głowa. I plecy. I w ogóle wszystko  poskarżyłam się. Jednak chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć, bo nagle dobiegł nas wrzask Sam.
          Jesteś głupia! Naprawdę! Dlaczego nie uciekłaś? Po co poszłaś mi pomóc?
          Daj jej spokój  skwitował to chłopak, wstając, by zamknąć drzwi.
          Nie, bo jest kretynką!
        Wiem, że nią jestem. Ale nie mogłam cię zostawić. Ty byś zrobiła tak samo – powiedziałam spokojnie.
         Dziewczyna wzruszyła ramionami.
          Masz z kim wracać? – Brad zwrócił się do blondynki.
          Tak i chyba już pójdę. Nic takiego mi się nie stało, jestem tylko trochę poobijana, a tamci kolesie już chyba uciekli…  Ściszyła głos.  Trzymajcie się. Dziękuję... Wam obojgu – powiedziała na odchodnym. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Brad usiadł obok, spoglądając na mnie spod zmrużonych powiek.
         – Mogłem cię nie spuszczać z oczu… – Mówiąc to, pokręcił głową.
         Przecież byłeś zajęty – fuknęłam, przypominając sobie, jak całował się z blondynką.
        – O czym ty mówisz? – Widać było, że go zaskoczyłam. Tym razem to ja pokręciłam głową i  natychmiast syknęłam z bólu.
         – Półnaga blondynka, długie nogi... Coś ci świta? – Chłopak, słysząc moje słowa, lekko się skrzywił.
         – Graliśmy w prawda czy wyzwanie, Tess. To głupia zabawa, nic poważnego... – Pokiwałam głową, a on zmienił temat. – Słuchaj, może pójdziesz spać? Grace i Dean pojechali, bo powiedziałem, że się tobą zaopiekuję. Nawaliłem.
          Przestań tak mówić, to nie twoja wina.  Spróbowałam się podnieść, co było złym pomysłem. Nie miałam wystarczająco siły, a ból rozchodzący się po całym ciele mnie dominował.  Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć. Pomyśleć tylko, co by było, gdybyś nie przyszedł...
           Nic już nie mów, okej? Nie ma gdybania, jest tu i teraz. Przynieść ci coś? – zapytał, unosząc się z materaca.
          Nie! – zaprotestowałam szybko. – Proszę, nie zostawiaj mnie. Źle się czuję.
         Dobrze – odparł, kiwając głową. Ostrożnie zajął miejsce obok mnie.  Tess spróbuj zasnąć. Będę cały czas obok, nie bój się.  Podparł się na jednej ręce, układając się na boku.
        Okej – odparłam, przymykając oczy. Pomiędzy nami zapadła kilkuminutowa cisza, słychać było jedynie przytłumioną muzykę z dołu.
        Ty też jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można sobie wymarzyć  szepnął mi do ucha, przez co kąciki moich ust lekko się uniosły. Chwilę później już spałam.



***


         Gdy obudziłam się o poranku, poczułam silny ból głowy, więc moja ręka odruchowo przylgnęła do niej, chcąc to nieudolnie uśmierzyć. Spróbowałam się podnieść, ale poczułam palące kłucie w kręgosłupie i zrezygnowana, z zaciśniętymi powiekami, opadłam na łóżko. Minęło trochę czasu zanim ból zelżał i otworzyłam oczy.
         Pokój był stosunkowo mały. Ściany miały odcień jasnego brązu, wpadającego w kremowy. Przede mną, zaraz pod zasłoniętym przez firanki oknem, umiejscowiona była drewniana komoda, a na niej parę ramek ze zdjęciami. Rozglądnęłam się dookoła i mą uwagę przykuło wielkie lustro, które było zamontowane na drzwiach niewielkiej szafy. Zdusiłam krzyk, zasłaniając sobie usta dłonią. Wyglądałam tragicznie.
         Moje włosy stanowiły wielki nieład. Poczynając od końca łuku brwiowego, a kończąc na połowie policzka, ciągnęła się ostra, czerwona szrama.  Przejechałam po niej delikatnie opuszkami palców. Mimo lekkiego szczypania, ból był znośny. Widziałam, że rana zaczęła się już goić, martwiło mnie tylko, że wyglądało to tak paskudnie i zakrzepnięta nań krew wzbudzała obrzydzenie. Zostanie mi po tym ślad, co najmniej blizna, pomyślałam.
         Opuściłam bezsilnie głowę na poduszkę i zaczęłam analizować fakty z poprzedniego wieczora.
         Przyjechałam z Deanem i Grace. Drink.
         Zobaczyłam Brada całującego jakąś blondynkę.
         Poznanie nowych ludzi. Alkohol. Dużo alkoholu. Pustka.
        Było mi ciężko przypomnieć sobie, co wydarzyło się następnie. Ból głowy i za duża ilość wódki to znacznie uniemożliwiały.
         Zaraz, zaraz… Taniec. Taniec z… Eddiem. Rozmowa.. z Bradem. I pustka.
         Wyjście przed dom. Wiatr, migające latarnie... Spotkanie z Sam. Łysole…
         Zacisnęłam powieki, przypominając sobie pojedyncze urywki z ataku obcych ludzi.
         Potem pustka. Leżący obok mnie Brad. Brad…
         Hej, jak się czujesz?  zaskoczył mnie ktoś, otwierając drzwi sypialni. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na chłopaka. Widać było niewyspanie wypisane na jego twarzy, a włosy miał w sporym nieładzie, podobnie do mnie. Wyrwana z rozmyślań, potrzebowałam chwili, by móc sklecić krótką odpowiedź.
          Słabo.
          Dalej bolą cię plecy i głowa? Twarz? – spytał, podchodząc bliżej.
          Nie, jest lepiej  skłamałam.
          To się podnieś. – Brad założył ręce na klatce piersiowej.
          Co?  zdziwiłam się. 
         No usiądź. Wstań. Skacz. Tańcz  mówiąc to obojętnym tonem, rozłożył dłonie, dając mi tym znać, żebym robiła, co zapragnę.
      Westchnęłam. Podparłam się rękami o materac i spróbowałam. Od razu pożałowałam mojego uczynku, bo ból z kręgosłupa rozpowszechnił się po całym ciele, jakbym nagle została porażona prądem, któremu towarzyszyło nieprzyjemne kłucie. Opadłam zrezygnowana, powstrzymując łzy.
          Miało być bez kłamstw, pamiętasz?  Uśmiechnął się smutno.
         Przez jego słowa, w mojej głowie uformowało się wspomnienie sprzed kilku lat. Brad i ja siedzieliśmy na huśtawkach, mieliśmy chyba po jedenaście lat, gdy przyszedł mi do głowy pomysł, by zrobić zawody, kto się wyżej rozhuśta. Zazwyczaj to blondyn wymyślał różne gry czy konkurencje, bo uwielbiał rywalizację, dlatego bez wahania przystanął na moją propozycję. Zaczęliśmy się huśtać coraz wyżej i wyżej, oboje śmiejąc się przy tym do rozpuku. Byłam rozproszona, więc nawet nie zauważyłam, że któraś z moich stóp mogła w każdej chwili zahaczyć o podłoże. Niestety, tak też się stało.
         Upadłam kilka metrów dalej, krzywiąc się z bólu. Brad momentalnie znalazł się przy mnie z przerażeniem w oczach. Oczywiście, gdy zapytał, czy coś mi się stało, zaprzeczyłam. Jednak kiedy spróbowałam wstać, moja obolała kostka nie wytrzymała ciężaru mojego ciała i na nowo znalazłam się na ziemi. Wtedy Brad się obraził, ale pomógł mi dokuśtykać do domu, gdzie mama posmarowała i opatrzyła mi nogę. Chłopak wymyślił wtedy nasz mały pakt o całkowitej szczerości wobec siebie.
         "Żadnych kłamstw, Tess", rozbrzmiał mi w głowie jego chłopięcy głos.
     – To było tak dawno – przyznałam, chichocząc. Od razu moja rana na policzku przypomniała o sobie. 
       – Pakt to pakt. – Brad zrobił poważną minę i natychmiast przypomniała mi się jego obrażona, naburmuszona twarz, kiedy skłamałam. Mimowolnie jeszcze szerzej się uśmiechnęłam, czego od razu pożałowałam.
        Westchnęłam, wracając do teraźniejszości. Nie chciałam jechać do lekarza. Brad chyba również podzielał moje zdanie, bo każdy normalny człowiek w takiej sytuacji pierwszorzędnie by to zaproponował. Michael by tak zrobił.
       Michael! Gdzie mój telefon, Brad?  zapytałam, nagle osłupiała. Przecież mój chłopak od wczorajszego wieczoru, zanim wyszłam na imprezę, nie miał ze mną żadnego kontaktu.
      – Możliwe, że gdzieś na dole. Przynieść ci go? – Pokiwałam głową. Brad wyszedł z pokoju i po kilku minutach wrócił z moją komórką i butelką wody mineralnej. Podziękowałam mu i wzięłam łyk chłodnego napoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo chciało mi się pić.
      Mam ogromnego pecha  skomentowałam to wszystko trzema słowami, po czym wzięłam do ręki telefon. Widniały na nim informacje o dwóch nieodebranych połączeniach i cztery wiadomości.
       Na szczęście, albo i nie, były one od Grace. Wszystkie, z wyjątkiem jednego sms’a od Deana, żebym dała znać co ze mną. Po przeczytaniu zaczęłam wystukiwać przeróżne zdania na klawiaturze od smartphona, by odpowiedzieć obojgu.
        Przyniosę maść na twoje plecy i tabletkę przeciwbólową. Przydałaby się jeszcze woda utleniona do przemycia rany na twarzy. Będę za chwilę  oznajmił opiekuńczo i zniknął za drzwiami.



***


       Dobiegała godzina dziesiąta. Zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie Brad zrobił mi śniadanie, które składało się z sadzonego jajka i dwóch plasterków bekonu. Wiedziałam, że wiele w siebie nie wcisnę.
         Gdy kończyłam posiłek, dostałam sms'a od Michaela. Zapytał jak tam po imprezie, i czy może dzisiaj do mnie wpaść, bo lepiej się czuł i tęsknił. Zastanawiałam się, co mu odpisać. Czy wyjawić mu prawdę o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru przez sms oraz o stłuczeniach, jakich nabyłam? Przecież będzie się za bardzo martwił. Przyjechałby natychmiast  niezależnie gdzie bym się znajdowała i jak trudno byłoby mu tam trafić. W końcu postanowiłam napisać chłopakowi, że wiele się działo i nie uwierzy, co mi się przytrafiło, oraz to że koniecznie musi do mnie przyjechać. W odpowiedzi Michael wyznał, że ma nadzieję, iż nic nie nabroiłam, oraz że przyjedzie, kiedy będę chciała. Zdziwiło mnie tylko, że Grace ani Dean nie powiadomili jeszcze mojego chłopaka. To stawiało mnie w lepszej sytuacji. Chyba.
         Po pół godziny, gdy byłam już w znacznie lepszym stanie, ponieważ umyłam twarz i uczesałam włosy, Brad odwiózł mnie do domu. Zastanawiało mnie, gdzie ten weekend spędzał jego tata, ale nie zapytałam go o to. Był niedzielny poranek i w duchu liczyłam, że Megan, tata i Maddie będą w kościele. Jednak zauważyłam auto na podjeździe, co świadczyło o tym, że prawdopodobnie wszyscy są w domu.
         Podziękowałam przyjacielowi za wszystko, co dla mnie zrobił, po czym wysiadłam z samochodu. Starałam się opanować emocje na twarzy, by nie wyrażała bólu, który odczuwałam przez potłuczone plecy i kaca.
         Bądź neutralna, bądź neutralna, powtarzałam sobie.
     Usłyszałam wzmożony ryk ruszającego auta Brada i wzięłam głęboki wdech. Do domowników również musiał dobiec ten dźwięk, co oznaczało, że mój powrót nie obędzie się bez przywitania.
      Ściągałam właśnie szpilki, gdy tata wychynął z salonu. Był ubrany w granatową, flanelową koszulę w kratę i ciemne jeansy, przez co przypominał bardziej właściciela farmy w Tennessee niż nauczyciela języka angielskiego w Karolinie Północnej. Z salonu dobiegały mnie jeszcze różne głosy, co musiało oznaczać, że do taty przyszli znajomi. Możliwe, że świętują zaręczyny; zdziwiło mnie jedynie, że nie odwiedzili nas popołudniu, tylko teraz, gdy zbliżała się jedenasta.
        Jak było na imprezie? – Przywitał mnie z typowym dla siebie neutralnym uśmiechem. Czasami cieszyłam się, że nasze rozmowy ograniczały się do kilku wymienionych zdań, aniżeli dogłębnego przepytywania mnie.
         Bardzo dobrze  odpowiedziałam mu szybko. Nie patrzyłam na niego, żeby nie dostrzegł szramy na policzku.  Poznałam wielu nowych, świetnych ludzi  dodałam.
          Pewnie jesteś zmęczona. 
         I to jak. Dawno się tak nie wybawiłam – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Dobrze, że tata nie przywiązywał uwagi do detali, bo w przeciwnym wypadku dostrzegłby moje zmieszanie i to, że włosy nienaturalnie opadają mi na połowę twarzy; zawsze starałam się mieć ją odsłoniętą w całości i nawet pojedyncze, zabłąkane kosmyki szybko zgarniałam. Takie moje drobne przyzwyczajenie.
        Przyszli sąsiedzi, gdybyś chciała, możesz zejść do nas na dół w każdej chwili – oznajmił, kiedy byłam w drodze do schodów.
         Okej, ale chyba wolę wypocząć. W końcu jutro szkoła. – Na myśl o poniedziałku głowa zabolała mnie jeszcze bardziej. – A, właśnie. Michael pewnie za niedługo wpadnie.
         Z salonu dobiegły mnie głośne śmiechy i rozbawiony głos mojej przyszłej macochy:
         – Pablo, przyjdź tu! Musisz koniecznie coś usłyszeć!
      Tata obdarzył mnie jeszcze uśmiechem i poinformował, że Maddie bawi się z córką państwa Cornerów u siebie w pokoju. Gdy zniknął mi już z oczu, odwróciłam się i szybkim krokiem weszłam do kuchni, gdzie w jednej z szuflad znajdowały się różne lekarstwa i maści. Wzięłam opakowanie tabletek przeciwbólowych i maść, którą smarował mi plecy Brad. Dzięki reklamowaniu na dużą skalę, dobrej opinii i specjalizacji w kojeniu bólu wszelkich ogólnych stłuczeń, tę maść można było znaleźć w praktycznie każdym domu. Nie zdziwiłam się, widząc ją u nas. Pośpiesznie nalałam sobie wody mineralnej do szklanki i udałam się do swojego pokoju.
     Położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy. Nie miałam pojęcia, jak miałabym posmarować sobie sama stłuczone plecy. Nie mogłam poprosić o pomoc żadnego z domowników, bo wydałoby się moje zatajenie tego, co wydarzyło się na imprezie. 
       Zażyłam tabletkę, popijając ją dużą ilością wody. W efekcie opróżniłam połowę szklanki. Nie wiedząc, co dalej robić i jak rozwiązać problem posmarowania pleców, związałam sobie włosy w koka. Następnie położyłam się na boku i ponownie przymknęłam oczy.Nie było to dobrym pomysłem, bo kłucie doskwierało mi niemiłosiernie. Przewróciłam się delikatnie na plecy, leżąc sztywno, na wznak.
Nie mam pojęcia, ile tak leżałam, bo nieprzyjemne pulsowanie w głowie zmieszane z bólem kręgosłupa zaburzało mi racjonalne myślenie. Mogło minąć pięć minut, a może pół godziny, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Przeraziłam się, myśląc, że być może to mój tata lub Megan. Szybko zerwałam się do pozycji siedzącej, krzywiąc się przy tym przez nagłe, mocne ukłucie. Nie zdążyłam jednak rozpuścić włosów czy nawet nakryć twarzy kocem, bo drzwi się uchyliły. Zobaczyłam w nich Michaela ubranego w białą koszulkę i jasnobrązowe shorty. Od razu przyszło mi na myśl, żeby na niego nakrzyczeć za niestosowny ubiór – w końcu wciąż był chory. Jednak szybko minęła mi ta chęć, po tym jak przyjrzałam się minie mojego chłopaka.
       Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, które ustąpiło miejsca przerażeniu, a następnie zdenerwowaniu. Zdałam sobie sprawę, że musiał dostrzec moją ranę na policzku, do której automatycznie przyłożyłam sobie dłoń. Byłam już tego pewna, gdy ściągnął brwi i podniesionym głosem spytał:
          Coś ty, do cholery, zrobiła?!



***



Zdaję sobie sprawę, że przybywam z opóźnieniem, znowu. Wybaczcie, rozpoczęcie wakacji wiązało się z wieloma sprawami i wyjazdami, weekend miałam zawalony i dopiero dzisiaj znalazłam czas na bloga. Za to macie kolejny długi rozdział! :) Dużo Brada i znikoma ilość momentów z Michaelem, wybaczcie (albo i nie, jeżeli wam to pasuje :D). O i jeszcze przepraszam za zaległości na niektórych blogach – nadrobię! Eh, tyle musicie mi wybaczać, że aż mi się robi głupio! :c
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Tess znowu w lekkich tarapatach, ale obiecuję wam, że seria jej pechowych wypadków się skończy na jakiś czas. Piszcie, co sądzicie! :) + Nawaliły mi coś akapity, dlatego musiałam właściwie wszystkie robić spacją... Głupi blogger.
I jak rozpoczęliście wakacje? A ci, co pisali maturki, jedno pytanie: zdane?! :D Oby tak!

Wasza Julss! :*

24 komentarze:

  1. Będę pierwsza, będe pierwsza?! :D
    Tak więc... Cieszę się, że Tess poukładała sobie sprawy rodzinne. To dobrze, ze zdecydowała sie wspierać tatę. Tak będzie lepiej dla obojga :)
    Impreza... No tutaj to się działo. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna była trochę zazdrosna o Brada... Hmm, ciekawe :P
    Sam... no proszę. Karma wróciła :) Szkoda, że oberwało się za to Tess. Swoją drogą, dziwiłam się jej, że aż w takim stopniu broniła Sam. Myślę, że ja też nie przeszłabym obojętnie, ale ona praktyczniej wszystko przejęła na siebie :) Odważna :D Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic poważniejszego :)
    I wiesz co?! Przerwać w TAKIM momencie? Zawsze mi to robisz... Jestem ciekawa, co powie Michael !

    A maturka zdaanaaa śpiewająco :D (no, może oprócz matematyki, ale zdana!) :D Kraków na mnie czeka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapraszam na rozdział piąty do siebie :) http://lovemelikeyoudo15.blogspot.com/2015/07/rozdzia-piaty.html

      Usuń
    2. Też tak myślę :) Chociaż kto wie, jak jej to wyjdzie. Myślisz, że nie nawali przez niechęć do macochy? :D
      Może tak, może nie! Kto wie :D Zazdrość wypływa w najmniej oczekiwanych momentach.
      Też nie wiem, czy bym postąpiła jak ona wobec Sam, ale widać faktycznie ma odwagę. :D I wcale nie tak przejęła wszystko na siebie, po prostu Ci łysole się na niej skupili, bo się im postawiła, tak mi się wydaje. :D
      Przepraszam, mam tendencje do przerywania w nieodpowiednich dla czytelnika momentach! Ale to chyba buduje napięcie i oczekiwanie na kolejny rozdział, czyż nie ? :D
      No to brawo, jestem z Ciebie dumna! :D Matematyka to jedno wielkie bagno dla mnie, więc ja bym się cieszyła mega, że zdałam w ogóle, haha. :D Kraków mówisz? Jaka uczelnia? ;) Mieszkam niedaleko!

      Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo

      Usuń
  2. Przeczytałam rozdział jeszcze 30 czerwca, ale mój kochany komputer postanowił nawalić i wyłączył mi się w połowie dość długiego komentarza.
    Nie będę owijała w bawełnę. Rozdział bardzo mi się spodobał i będę czekała na kolejny. Liczę na to, że pojawi się już niedługo, bo inaczej zwariuję. Na moim nowym blogu pojawił się kolejny rozdział, jeśli się nie mylę, to wspomniałam o nim w spamie, więc jak będziesz chciała, to możesz zajrzeć. 'Voice destination' jest w kropce (?).
    Pozdrawiam i ściskam bardzo, bardzo mocno. Liczę na poinformowanie mnie o kolejnym rozdziale :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie akcje są najgorsze, nienawidzę tego! Ach, ta złośliwość rzeczy martwych (czy jak tam to się mówi....)
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał :) Kurczę, no trochę czekałaś na ten nowy rozdział, ale obiecuję, że więcej tak nie postąpię okrutnie!
      Tęsknię właśnie za "Voice destination", mam nadzieję, że odzyskasz wenę do niego! :)

      Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo

      Usuń
  3. EH, tęsknię za Michael'em, jak go taj pomijasz w rozdziałach... Znaczy się, Brad też jest spoko, ale Team Michael <3 Pomimo całej tej akcji na imprezie, z Brad'a niezły przyjaciel, widać, że on i Tess mieli swego rodzaju więź jak byli dziećmi. Zastanawia mnie, jak teraz będzie z nimi... No i co Tess powie Michael'owi i jak on na to zareaguję. Czekam!
    I zapraszam na rozdział u siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to wiesz, jak ja się czuję, kiedy ty pomijasz mojego ukochanego Aiden'a u siebie w opowiadaniu! :D
      Spokojnie, postaram się już nie odstawiać tak bardzo Michaela na drugi plan! Tak, Brad jest naprawdę dobrym przyjacielem, a przynajmniej chciałabym, żeby na takiego wyglądał :D Ja osobiście uwielbiam ich oboje (może to dlatego że znam ich losy aż do 13 rozdziałów w przód? :D)
      Rozdziały u Ciebie już nadrobiłam, kochana :* W końcu!

      Pozdrawiam, Julss xoxo

      Usuń
  4. Ty mi to w jeden dzień każesz przeczytać? Za długie jak na jeden dzień, ale przeczytałam urywkami i wiem, że będzie się działo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że rozdział wyszedł długi, ale nie chciałam wiele wycinać, bo wtedy nic nie trzymałoby się kupy. Następne postaram się dodawać krótsze, a jedenasty to będzie już w ogóle połowa z tego dziewiątego. ;)

      Pozdrawiam, Julss xoxo

      Usuń
  5. Komentuję dopiero teraz, bo jestem za leniwa, wybacz ;)

    Nie spodziewałam się, że tyle się zadziało w życiu Brada :o Aż mi się go trochę szkoda zrobiło.
    Po alkoholu dzieją się różne rzeczy. Dlatego ja nie piję.
    Chociaż to w pewien sposób miłe ze strony Tess, że mimo wszystko chciała pomóc Sam.
    Ciekawe, jak Michael zareaguje na przygody dziewczyny...

    Ja wybaczam, bo wiem, jak to bywa ;) Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brad nie miał łatwego dzieciństwa jak widać. Chyba lubię utrudniać życie moim bohaterom, ech -_-
      I bardzo dobrze robisz! :) Chociaż od czasu do czasu można okazjonalnie coś chlapnąć, że tak to nazwę, ale faktycznie - alkohol czasami mąci w głowie i doprowadza do różnych zdarzeń. A zdradzę Ci, że alkohol w tym opowiadaniu trochę roli odegra, jak to w życiu imprezowych nastolatków bywa :D
      Dziękuję za wybaczenie! :)

      Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo

      Usuń
  6. I widzę, że mam u ciebie rozdział do nadrobienia.
    Czy mógłbym mieć w związku z tym prośbę?
    Nie chciałbym się gubić w czytaniu i zaległościach, dlatego prosiłbym, jeśli to oczywiście nie problem, byś informowała mnie u mnie w "Polecane blogi", że dodałaś rozdział i jaki ma on numer i o każdym kolejnym byś też tak mnie informowała, nawet jeśli nie przeczytałem jeszcze poprzedniego. Po prostu wtedy czytając bym sobie usuwał te twoje komentarze-informacje i był dzięki temu na bieżąco ;-)
    Z góry dziękuję, a ten rozdział postaram się przeczytać jutro albo w weekend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mnie dziwi, że tak szybko zmieniły się odczucia dziewczyny do macochy. To, że przeprosiła jak najbardziej rozumiem, to że chce pomóc też, ale mimo wszystko dystans, który między tymi kobietami powstał tak szybko by się nie zmniejszył do tego stopnia by wydawał się zniknąć.
      Nie rozumiem co się nie podobało Tess w tym, że chłopak tuli się do dziewczyny, która go nie odpycha. Wolałaby by go odepchnęła? Wtedy odzyskałaby wiarę w młodzież? Nie oszukujmy się, ja sam takich zachowań nie popieram, ale umiem zrozumieć, w końcu przytulas czy całus między dwójką wolnych ludzi, którzy tego chcą nie jest czymś złym, gorzej gdyby któreś z nich myślało poważniej lub było już zajętych.
      "musiałam odpocząć do tej głośnej muzyki" - od tej.
      Impreza typowa, chyba bym się zdziwił, gdyby na takim melanżu nie doszło do jakieś bójki. Mam jednak zastrzeżenia - da się samemu wysmarować plecy - może nie dokładnie, nie idealnie, ale można, da się.
      Ogólnie rozdział wyszedł fajnie.Widać już różnice między panami (M i B). Michael jest bardziej stonowany, taki spokojniejszy, choć ma opinie złego chłopca, natomiast Brad to luzak, gdy o nim czytam to na myśl przychodzi mi określenie "wieczny kawaler", widzę go jako niewiernego, zabawowego i chwilami wulgarnego. Choć poczekam i zobaczę sam jaki masz na niego plan (może romans z własną macochą? hehe).
      Współczuje Bradowi trochę dzieciństwa, ale też rozumiem jego matkę, choć nie popieram i mam do niej swojego rodzaju obrzydzenie - nie chciała dziecka, to mogła oddać, albo najlepiej wcale nie uprawiać seksu "dowcipnego", w końcu nie ważne jakie zabezpieczenie ryzyko zawsze jest.

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, będę informować o nowościach :)
      Może źle to zostało odebrane przez Ciebie, ale Tess nie zmieniła diametralnie podejścia do macochy. Po prostu popatrzyła na to z trochę innej perspektywy, której wcześniej nie zauważała i postarała się postępować według rad Brada. Nie zaszła w niej wielka zmiana z chwili na chwilę.
      To wydaje się być oczywiste, przynajmniej dla mnie, że Tess uderzyła lekka zazdrość, której jeszcze nie była w stanie określić. Trochę się wygadałam, ale z drugiej strony mi to wydało się oczywiste. A dziewczyna jakieś pierwsze lepsze usprawiedliwienie musiała sobie znaleźć. :D
      Domyślam się, że się da, ale czasami można nagiąć te logiczne prawa, oczywiście w granicach rozsądku, czyż nie? :)
      Dziękuję za komentarz i za Twoją opinię. Chciałam jeszcze dodać, że jak obiecałam, tak zrobię - zacznę czytać twojego bloga. Nie chcę, żeby było, że rzucam słowa na wiatr. Po prostu teraz miałam całkowicie zawalone dni, różne wyjazdy itp. (jak to w wakacje bywa) a na nadrobienie i porządne skomentowanie twojej twórczości potrzebuję wolnego dnia - przynajmniej, żeby jakoś zacząć. Wybacz, że tak się to odciąga.

      Pozdrawiam ciepło, Julss :)

      Usuń
    3. Ale ja zawsze mówię, że moja twórczość nie ucieka i nie wymagam od nikogo by był na bieżąco. Może sobie czytać własnym tempem, komentować według swojej opinii, także krytykować (krytykę bohaterów przyjmuję bardzo dobrze, bo to są fikcyjni ludzie z zaletami jak i wadami, nieszablonowi). Dlatego wcale się nie przejmuj i naprawdę nie trzeba Ci całego dnia, bo możesz być przecież "do tyłu". Wiem co to znaczy brak czasu, bo ostatnio sam mam go nie wiele.

      Co do Tess i jej relacji z macochą, to rozumiem, że wykonała pierwszy krok, ale bardziej bym widział jej początkową obojętność niż pozorowaną sympatię, ale oczywiście ma prawo być świetną aktorką i udawać poprawę... ocieplenie relacji.
      A więc to była zazdrość! - Każda kobieta by to pewnie tak zinterpretowała, dlatego mnie nie miej za złe innej interpretacji.
      Czułem, że będzie tutaj taki trójkąt miłosny, sam szablon też na to wskazuje.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. W takim razie kamień z serca. Niektórzy wymagają od swoich czytelników (ukazując to wprost lub dając aluzje), żeby czytać na bieżąco albo nadrabiać szybko, bo inaczej oni przestają wchodzić do Ciebie, a to jest dość niesprawiedliwe podejście.
      Mogło być i tak i tak, jeżeli chodzi o zachowanie Tess. Wybrałam tę ścieżkę no i niech sobie radzi z aktorstwem. :)
      O, nie ma sprawy, możliwe, że patrzyłam tylko pod kątem perspektywy kobiety. W takim razie już wiesz, dlaczego Tess zareagowała tak, a nie inaczej. Tylko jeszcze sama tego nie rozumie. :)
      Pospolity dość temat w opowiadaniach i książkach, szczególnie tych dla młodzieży, ale mimo wszystko wprowadza dużo zamieszania i dynamiki, zwłaszcza, jeżeli ktoś to dobrze rozegra. ;) Dlatego postawiłam na trójkąt miłosny, ale wyznam, że nie będzie to główny temat, raczej wątek przewijający się przez kilka rozdziałów.

      Pozdrawiam ciepło! :)

      Usuń
    5. Ja bardzo lubię trójkąty (Boże jak to zabrzmiało?). Tak więc bardzo lubię trójkąty w opowiadaniach, ale nie gdy są głównym tematem czy są czymś przejściowym na kilka rozdziałów. Chyba wolę jak jest to takim tłem, dlatego u siebie w "Jabłkach i śniegach" trójkątem zaczynam, a potem inne wątki są ważne, a trójkąt pozostaje tłem, bo ta trójka ludzi nie znika, zostaje, przeplata się.
      Ja nie wymagam bycia u siebie na bieżąco i sam u wielu nie jestem na bieżąco, bo czytam gdy mam czas. Dlatego mogę pewnego dnia nadrobić 10-20 rozdziałów, a czasami mogę 1-2 miesiące na dany blog nie zaglądać, bo życie jest loterią i nie przewidzę czy nie będę miał zawirowań w pracy, albo czy nie będę bardziej potrzebny gdzie indziej.
      Dla mnie liczy się opinia czytelników, dlatego jeśli ktoś ma udawać, że mnie czyta, bym ja czytał jego i zostawiać komentarz pod ostatnim postem udając że przeczytał całość - jak dla mnie to śmieszne i bezsensu, bo i tak wyjdzie w przyszłości, że ma braki w fabule. A jeszcze bardziej mnie śmieszy jak ktoś przepisuje cudze komentarze i to z błędami, a i tacy się zdarzają. Moim zdaniem niech każdy sobie czyta swoim tempem i komentuje co przeczytał także swoim tempem.
      Jednak też na innych blogach, gdzie pisałem komentarze spotkałem się z przeczytaniem "jestem, wybacz, że tak późno bo ty u mnie byłaś już tydzień temu" i takie oczy zrobiłem na wierzch i się zastanawiałem o co tak naprawdę chodzi, albo "przepraszam że nie jestem na czas". Nie akceptuje takiego podejścia, podobnie jak wkurza mnie, gdy ktoś ma "syndrom idealnego bohatera", albo obraża się o to, że ktoś mu wytknął literówkę i kiedyś o tym na blogu napiszę. Nie rozumiem też podejścia ludzi, którzy czytają i nie komentują, uważając, że każdy pisze dla swojej przyjemności, a nie dla komentarzy, bo to nie jest prawda - pisze dla siebie, ale publikuje już dla kogoś i po coś. Jednak wszystko tak jak widzisz zależy od ludzi i od podejścia.
      Mnie u ciebie też nie było kilka miesięcy chyba (miałem taką przerwę). Powinnaś mnie zlinczować, że nie byłem na czas :)
      A ja ciebie, za obietnice wpadnięcia, też już chyba z maja, albo kwietnia, to... rozszarpać powinienem :)
      A tak poważnie to jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma swoje obowiązki, swój czas wolny, czasami jego brak i myślę, że na wartościową opinię zawsze warto poczekać i być na nią otwartym, a nie wymuszać coś byle szybko i byle jak.
      Myślę, że zachowanie Tess każdy zinterpretuje i oceni na swój sposób, bo to co dla jednych jest fajne dla innych żałosne, to co jednych razi i obrzydza, dla innych jest normą, a bohaterka to tylko fikcyjny człowiek, co popełnia błędy, ma zalety, posiada wady i nie wszystko w niej musi mi się podobać bym o niej czytał. Chyba nawet nie chciałbym by wszystko w bohaterach mi się podobało, bo nie lubię cyborgów bez wad.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Jeju.. długo mnie nie było a to już taki rozwój wydarzeń. Dużo się niestety nie rozpiszę ale przy następnym rozdziale będziesz miała co czytać. Obiecuję :*
    Nasz kochany Michael się zdenerwował. Ciekawa jestem co dalej. Czy Tess powie mu prawdę? Oby,oby :D Przepraszam, że tak krótko dzisiaj, ale poprawię się przy następnym ;) Rozdział wyszedł fenomenalnie!
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wydarzenia lecą, lecą, z każdym rozdziałem - tak mi się wydaje :D
      Nie ma sprawy, wszystko rozumiem. Ale trzymam Cię za słowo co do dziesiątego rozdziału! :D :*
      Dziękuję za komentarz kochana! :) Ciebie już odwiedziłam, oczywiście z opóźnieniem makabrycznym, ale nie miałam kompletnie czasu na wyjazdach na blogosferę. :c

      Pozdrawiam, Julss xoxo

      Usuń
  8. Przychodzę na bloga z przekonaniem, że nie czytałam najnowszego rozdziału, po czym czytając początek uświadamiam sobie, że jednak go czytałam. No to patrzę na komentarze, szukając swojego, a go nie ma! Z całego serduszka przepraszam za jego brak, ale na początku zapewne zapomniałam go dodać, a później nie miałam komputera i internetu.
    Przechodząc do owego rozdziału - bardzo mi się podobał! Impreza, walka, Brad i na końcu złość Michaela <3 Cudowny! Potrafisz wprowadzić swoich czytelników w świat Tessy, tak, by nawet nie zorientowali się, kiedy już w nim nie są! Zazdroszczę umiejętności. :D
    Ile jeszcze mogę powiedzieć? Czekam na kolejną wycieczkę do tego świata!
    Pozdrawiam, Julie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, ja wszystko wybaczam! No, dobra, w granicach rozsądku. :D Bardzo się cieszę, że tak Ci się spodobało wszystko *.* To naprawdę miłe słowa! Prawie się zaczerwieniłam no! :D
      Pozdrawiam również, buziaki! :*

      Usuń
  9. Jeśli możesz to o nowych rozdziałach informuj mnie w "polecane blogi" na:
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. O-Mój-Boże! Zaczynam być zazdrosna za Michaela, bo chyba chłopak trochę się zagapił! Tess o mało co nie wpadłaby w poważne kłopoty, nawiązując do "łysoli". Jeśli chodzi o Brada to mam mieszane uczucia, z jednej strony przyjaciel idealny, z drugiej strony: czy nie kiełkuje w nim uczucie?

    Lecę do następnego rozdziału, bo nie wytrzymam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ta zazdrość, wszędzie się wepchnie! :D
      No, mało brakowało, dziewczyna miała szczęście mimo wszystko. Ale spokojnie, więcej takich akcji podobnych długo nie będzie. Postanowiłam, że dam jej trochę fizycznie odpocząć, a niech teraz się pomęczy psychicznie :D
      Z kolejnymi rozdziałami powinnaś ustatkować swoje odczucie wobec Brada. Na razie nie dziwię się, że masz mieszane uczucia, w końcu to nowa postać :)

      Pozdrawiam :*

      Usuń

Wpadłeś/aś na bloga? Przeczytałeś/aś jakiś rozdział? Skomentuj, wyrażając przy tym opinię pozytywną lub negatywną – każda sprawia, że mobilizuję się do dalszej pracy nad opowiadaniem i moim stylem. Naprawdę cieszy świadomość, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad. Nie kryjcie się, to wiele dla mnie znaczy! :)

Mrs. Punk