– Gotowa? – Michael zapytał po raz kolejny moją siostrę, ukrywając rozbawienie. Dziewczynka przytaknęła, mimo wyraźnego strachu. Oparłam się o framugę drzwi, kręcąc głową z niedowierzania.
– Dacie radę. – Pokazałam dwa uniesione kciuki.
– Dzięki – powiedział Michael, odwracając głowę w moją stronę, żeby się szeroko uśmiechnąć. Mała spojrzała najpierw na niego, potem na mnie z rozdziawionymi ustami i oczami pełnymi wyrzutów. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
– A nie pocałujecie się? – zapytała oburzona.
– Co będzie, jeżeli on zginie? – Kiedy mówiła, odważnie gestykulowała swoimi małymi rączkami, na których znajdowały się wielkie rękawice, co czyniło sytuacje bardzo zabawną. – Co jeśli ten pająk mu coś zrobi? Ugryzie go i umrze! Musicie się pożegnać! – dokończyła oburzona, jakby dla niej było to oczywiste.
– Masz rację, Maddie. Całkowicie o tym zapomniałem. – Michael powiedział to przygaszonym głosem, a następnie udał się w moją stronę. Mała wciąż nas obserwowała.
– Michael…? – Zmrużyłam z zaciekawieniem oczy, czekając na rozwój sytuacji.
– Tess. – Uklęknął na jedno kolano, a ja o mało co nie parsknęłam śmiechem. – Wybacz mi, najdroższa, że umknął mi ten ważny element. Jeżeli zginę, wiedz, że walczyłem dzielnie dla ciebie. – Skończywszy, wstał i złapał mnie za ręce. Odczekał chwilę w milczeniu, po czym powiedział:
– Kocham cię.
– Kocham cię.
Zamurowało mnie. Usłyszałam to od niego po razu pierwszy i to do tego w takiej sytuacji. Przez chwilę nawet myślałam, że jest to część tego udawanego pożegnania, ale jego szczery uśmiech rozwiał wszelkie wątpliwości. Odwzajemniłam go.
– Też cię kocham – wydusiłam.
Jeszcze nigdy nikomu tego nie mówiłam, poza członkami rodziny, chociaż i to zdarzało się dość rzadko. Jeżeli chodzi o uczucia, od zawsze byłam dość skryta, a umocniło się to jeszcze po śmierci mamy. Nigdy nie myślałam nad tym, jakie może to być uczucie wyznać komuś miłość albo takie coś usłyszeć. Nie wiedziałam, że ogarnie mnie taka radość, a przez ciało przeleje się fala przyjemnego ciepła. Do tego przez ostatnie kilka tygodni w głowie pojawiały mi się różne scenariusze tego momentu, ale nigdy nie spodziewałam się, że zdarzy się to w tak dziwnej sytuacji. Jak widać życie potrafi nas zawsze zaskoczyć – czasami najpiękniejsze wspomnienia rodzą się w niespodziewanym momencie i miejscu.
Pocałował mnie. Delikatnie, jednak na tyle namiętnie, bym mogła być pewna jego słów. Przypieczętował je tym oto pocałunkiem. Było to trochę komiczne, ponieważ wszystkiemu przyglądała się moja młodsza siostra, która wciąż myślała, że jest to część romantycznego pożegnania. Jednak było to wyznanie. Wyznanie, które sprawiło, że wszystko, co było pomiędzy mną a Michaelem, stało się wtedy takie realne i poważne. Aż ciężko uwierzyć, że dwa, z pozoru zwykłe słowa tyle mogły znaczyć. Rozbudziło to we mnie takie uczucia, jakich do tej pory nie odczuwałam.
– Mówiłem, że umiem być romantyczny – wyszeptał, a ja zachichotałam.
– Keczup a to... nieporównywalne – wydukałam, nie umiejąc znaleźć dobrych słów.
– Wiem, keczup przebił wszystko, nawet to.
Zaśmialiśmy się cicho i krótko, żeby Maddie znowu na nas krzywo nie spojrzała. Mimo wszystko, wciąż musieliśmy zachowywać powagę.
– Strasznie się cieszę! – wykrzyknęła Maddie radośnie i podbiegła, żeby się przytulić. –To znaczy, że weźmiecie ślub?
Słowa siostry wprawiły mnie w jeszcze większe osłupienie niż te Michaela sprzed chwili.
Jakim cudem sześcioletnia dziewczynka wpada na takie pomysły?
– Droga panno, ty tu nie snuj planów na przyszłość, jeżeli ja mogę zginąć za niedługo. To co, idziemy? Nie można tyle zwlekać. – Puścił mnie i podszedł bliżej szafki. Maddie udała się za nim, znowu markotniejąc.
– Musimy go zabić, żebyś mógł się ożenić z moją siostrą – szepnęła do niego. Usłyszałam to jednakże bezproblemowo i cicho zachichotałam.
Michael wziął zamach.
– Na trzy? – zapytał. Maddie pokiwała głową i uniosła rękawice kuchenne w górę, jakby chciała się obronić w jakikolwiek sposób przed małym potworem siedzącym na jej szafce. – Raz... dwa...
– Trzy! – krzyknęła Maddie. Michael pacnął wałkiem w miejsce, gdzie przed chwilą był cały pajączek, a dziewczynka pisnęła. Pozostałości wroga przylepiły się do narzędzia zbrodni, a on sam zniknął ze świata żywych istot.
– Zgon szesnasta czterdzieści jeden – skwitowałam, patrząc na zegarek w komórce.
– Udało nam się! – Dziewczynka podskoczyła w górę uradowana. Michael przetarł wyimaginowany pot z czoła i odłożył wałek na szafkę. Wziął małą na ręce i przytulił.
– Byłaś bardzo dzielna.
– Ty też. Udało ci się! – Klasnęła w dłonie, a następnie szepnęła mu coś na ucho, po czym zachichotała, spoglądając ukradkiem w moją stronę. Mimo domysłów i tak postanowiłam zapytać Michaela później, co takiego powiedziała mu moja siostra.
– To już możesz się sama bawić, a my pójdziemy na dół, dobra? – zaproponował chłopak.
– Dobrze. Dziękuję ci. – Maddie ucałowała go w policzek i wyraźnie się zarumieniła. Michael pogłaskał ją po głowie i odstawił na ziemię.
Gdy zeszliśmy do salonu, chłopak od razu chciał usiąść na kanapie, jednak ja uparłam się, że miał najpierw ściągnąć z siebie rondel i fartuch, a tackę odłożyć na jej miejsce.
– Przecież wyglądam tak pociągająco... – wymruczał ze zbolałą miną, a ja głośno się zaśmiałam.
– Chyba jak idiota. – Spojrzałam na niego z politowaniem, kiedy mój śmiech ustał.
– Jednak wciąż pociągający idiota – odparł z wyraźnym zadowoleniem. Pokręciłam głową, uśmiechając się szeroko.
– Nie trudno się nie zgodzić.
Michael przylgnął do mnie i pocałował mnie w nos, a rondel na jego głowie odbił się od mojego czoła. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
– Co mała ci szepnęła na ucho? – zapytałam, kiedy już postawiłam na swoim i siłą pozbawiłam go fartucha i rondla. Teraz siedzieliśmy na kanapie, a Michael jeździł palcem po wnętrzu mojej dłoni, wywołując tym delikatne łaskotki.
– Że teraz już będę mógł wziąć z tobą ślub.
– Więc? Planujesz to? – Usłyszeliśmy pytanie drobnej blondyneczki, która stała w drzwiach. Nie słyszałam nawet, kiedy zeszła.
Michael gestem pokazał małej, żeby podeszła do nas i tak też zrobiła. Wskoczyła na kanapę i wbiła wzrok w chłopaka.
– No wiesz... – Zamyślił się, udając rozważanie tej opcji. Palnęłam go lekko w ramię, oburzona jego wahaniem. Chłopak zaczął wyliczać na palcach. – Jeżeli tylko będzie sprzątać, prać, prasować, dobrze gotować i mniej mnie bić to oczywiście, że tak, mała. Chciałabyś tego? – zwrócił się do niej.
– Oczywiście! Tak fajne razem wyglądacie! Jesteście kochani! – Już drugi raz tego dnia klasnęła przy nas w dłonie. – Chciałabyś za niego wyjść? – zapytała mnie znienacka.
– Jeżeli by tyle ode mnie nie wymagał, był mniej ironiczny i zarabiał miliony, to oczywiście, że tak. – Zaśmiałam się głośniej, niż powinnam, co go rozbawiło. – Nie powinien też smarować mnie keczupem.
– A ona rzucać we mnie ścierką.
– Keczup jest do parówek, a ścierki są do wycierania talerzy! Jesteście dziwni, oboje – stwierdziła Maddie, przysłuchując się naszym przekomarzaniom.
Chłopak zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się jeszcze donośniej, wrzeszcząc, żeby przestał. Michael po chwili ustąpił, a ja zdyszana, z obolałym brzuchem, oparłam głowę o jego ramię.
– Co za głupek – skomentowałam jego zachowanie.
– Ty mówisz, żebym od ciebie tyle nie wymagał, a sama chcesz, żebym zarabiał miliony! – oburzył się teatralnie.
– Może troszeczkę przesadziłam.
– Troszeczkę?!
I ja, i Michael wiedzieliśmy, że ta wzmianka o ślubie to tylko niewinny pomysł mojej młodszej siostry, ale świetnie się bawiliśmy, przekomarzając się o rzekomym podjęciu decyzji.
I ja, i Michael wiedzieliśmy, że ta wzmianka o ślubie to tylko niewinny pomysł mojej młodszej siostry, ale świetnie się bawiliśmy, przekomarzając się o rzekomym podjęciu decyzji.
– Mówiłam, że kochani – skomentowała tę wymianę zdań Maddie i wykorzystując naszą nieuwagę, przywłaszczyła sobie pilota.
***
Tej nocy nie spałam za dobrze. Męczyły mnie straszne koszmary dotyczące śmierci mojej mamy. Przebudziłam się o trzeciej i już nie zmrużyłam oka.
– Wszystko w porządku? – spytała Grace na wstępie, gdy wsiadłam do jej samochodu kilkanaście minut po siódmej rano. Pokiwałam głową, przymykając oczy.
– Nie wyspałam się po prostu.
Kiedy weszłam do szkoły razem z przyjaciółką, miałyśmy jeszcze pięć minut, nim dzwonek zadzwoni. Nie spiesząc się, poszłyśmy pod klasę matematyki.
– Hej, Dean! – krzyknęła radośnie Grace, gdy ujrzała chłopaka siedzącego na ławce obok naszej klasy.
Dean uśmiechnął się szeroko i wstał, machając do niej. Dziewczyna podbiegła do niego i pocałowali się na powitanie. Dean i Grace byli razem ze sobą o kilka dni dłużej ode mnie i Michaela – przynajmniej tak oficjalnie. Dziewczyna nie ukrywała podniecenia, kiedy zadzwoniła, żeby mnie o tym poinformować. Nie mogła się wysłowić, ale w końcu wydusiła z siebie, że zostali parą. Strasznie cieszyłam się szczęściem przyjaciółki, jak i swoim.
Usiadłam na ławce i wyjęłam zeszyt, żeby dokończyć zadanie, którego wczorajszego wieczoru nie chciało mi się już robić. Nagle ktoś strącił mi go z kolan.
– Hej! – krzyknęłam oburzona, unosząc głowę.
– Oj, wybacz, to przez przypadek – rzuciła z sarkazmem Sam. Długie blond włosy miała spięte w ciasnego kucyka, a na sobie strój cheerleaderki. Obdarzyłam ją obojętnym spojrzeniem i podniosłam zeszyt z ziemi. – Kujonica – dodała jeszcze i odeszła, kręcąc tyłkiem na prawo i lewo.
Zignorowałam ją całkowicie i spojrzałam do zeszytu. Nie potrafiłam się jednak skupić, bo zastanawiałam się, dlaczego Michael nie przyszedł tego dnia pod klasę razem z Deanem.
Chłopcy bardzo się zaprzyjaźnili w ciągu ubiegłego miesiąca – dowiedzieli się, że mają ze sobą sporo wspólnego. Zawsze też przychodzili rano pod salę, w której miałyśmy mieć zajęcia, żeby się przywitać. Tym razem było inaczej.
Zabrzmiał dzwonek, oznajmiający początek zajęć, więc wstałam z ławki. Nagle zakręciło mi się w głowie i ledwo co utrzymałam równowagę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że ktoś mnie podtrzymywał.
– Prawie się przewróciłaś, co się stało? – Nieznajomy głos rozbrzmiał mi koło ucha. Odwróciwszy głowę, ujrzałam wysokiego blondyna z wyraźnymi kościami policzkowymi. Wyraz twarzy miał bardzo przyjazny, a włosy delikatnie opadały mu na czoło. Czarna koszulka opinała się na jego ciele, ukazując zarys mięśni chłopaka. Mój wzrok powędrował ku jego szyi, gdzie znajdował się srebrny łańcuszek. Nie wiedzieć czemu, skądś kojarzyłam jego osobę.
– Nie, wszystko okej. Nagle straciłam równowagę – wytłumaczyłam się oniemiała. – Dziękuję – dodałam od razu, uprzednio odwracając się do niego przodem. – Jestem...
– Tess? – przerwał mi, marszcząc brwi.
– Tak – odparłam niepewnie. – Skąd...? – Nie dokończyłam pytania, bo znowu mi przerwał.
– To ja, Brad. Pamiętasz mnie?
Od razu coś zaskoczyło. Przyjrzałam się dokładniej temu krzywemu uśmiechowi, ciemnym oczom, w których tańczyły drobne iskierki, a na koniec łańcuszkowi, który wcześniej przykuł moją uwagę.
Od razu coś zaskoczyło. Przyjrzałam się dokładniej temu krzywemu uśmiechowi, ciemnym oczom, w których tańczyły drobne iskierki, a na koniec łańcuszkowi, który wcześniej przykuł moją uwagę.
– O, rany, Brad! – krzyknęłam z podekscytowania. – Jak ja cię dawno nie widziałam!
Brad był moim kolegą z podstawówki, z którym łączyły mnie bardzo dobre relacje. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, chodziliśmy razem do kina i jeździliśmy razem na rowerach, ale pewnego dnia nagle wyjechał. Przypomniało mi się nasze pożegnanie. Sam nie wiedział, gdzie wyjeżdżał, ani nie znał konkretnego powodu. Teraz po kilku latach znowu stał przede mną, uśmiechając się jak dawniej.
– Ale się zmieniłaś! – stwierdził, mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się krótko, uświadamiając sobie, że gdy byliśmy dzieciakami, nie miał tak niedźwiedziego uścisku.
– Mogłabym powiedzieć o tobie to samo. Nie poznałam cię! – odparłam, kiedy się już od siebie odsunęliśmy.
– Nic dziwnego, sporo czasu minęło, odkąd się widzieliśmy – przyznał, markotniejąc.
Zapadła krótka cisza, którą przerwałam na widok mojej nauczycielki.
– Muszę już iść, lekcja mi się zaczyna.
Brad był moim kolegą z podstawówki, z którym łączyły mnie bardzo dobre relacje. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, chodziliśmy razem do kina i jeździliśmy razem na rowerach, ale pewnego dnia nagle wyjechał. Przypomniało mi się nasze pożegnanie. Sam nie wiedział, gdzie wyjeżdżał, ani nie znał konkretnego powodu. Teraz po kilku latach znowu stał przede mną, uśmiechając się jak dawniej.
– Ale się zmieniłaś! – stwierdził, mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się krótko, uświadamiając sobie, że gdy byliśmy dzieciakami, nie miał tak niedźwiedziego uścisku.
– Mogłabym powiedzieć o tobie to samo. Nie poznałam cię! – odparłam, kiedy się już od siebie odsunęliśmy.
– Nic dziwnego, sporo czasu minęło, odkąd się widzieliśmy – przyznał, markotniejąc.
Zapadła krótka cisza, którą przerwałam na widok mojej nauczycielki.
– Muszę już iść, lekcja mi się zaczyna.
– Dobrze. Do zobaczenia. – Brad pożegnał się z uśmiechem i odszedł.
– Co to miało być? – Usłyszałam głos oburzonej przyjaciółki.
– Straciłam równowagę, pewnie przez tę nieprzespaną noc, a ten chłopak mi pomógł. I zgadnij, kto to był! – odparłam podekscytowana, nie zwracając uwagi na jej dziwny ton. – Brad!
– Ten Brad? Mały, białowłosy frajer, który uciął mi włosy w piątej klasie? – Grace otworzyły się szerzej oczy ze zdziwienia.
– Ten sam – odparłam ze śmiechem. – Pomijając białe włosy, które mu ściemniały. No i nie jest już taki mały, nie obcina też chyba włosów koleżankom...
– To nie jest śmieszne, pamiętasz chyba, jaka byłam wtedy przygnębiona! – fuknęła Grace, ale widać było, że trochę wyluzowała. Ponownie się zaśmiałam i weszłam do klasy.
– Ten Brad? Mały, białowłosy frajer, który uciął mi włosy w piątej klasie? – Grace otworzyły się szerzej oczy ze zdziwienia.
– Ten sam – odparłam ze śmiechem. – Pomijając białe włosy, które mu ściemniały. No i nie jest już taki mały, nie obcina też chyba włosów koleżankom...
– To nie jest śmieszne, pamiętasz chyba, jaka byłam wtedy przygnębiona! – fuknęła Grace, ale widać było, że trochę wyluzowała. Ponownie się zaśmiałam i weszłam do klasy.
***
Michael nie przyszedł do szkoły, o czym dowiedziałam się od Deana po dwóch pierwszych lekcjach. Nie odbierał też telefonu, więc postanowiłam, że po zajęciach mogłabym do niego wstąpić. Pożegnałam się z Grace i wysiadłam z jej auta, kiedy zatrzymała się pod domem mojego chłopaka wczesnym popołudniem.
Dom państwa Websów był jak z jakiegoś czasopisma o wymarzonych posiadłościach - dosłownie. Może tata Michaela wybrał projekt z któregoś numeru "Her Dream Home"? Zbudowano go z ciemnego kamienia i gdzieniegdzie był wykładany drewnianymi wkładkami. Dookoła niego znajdowało się wiele krzaczków z kolorowymi kwiatami, które pani Webs dobrze pielęgnowała. Mimo że okiennice były drewniane, dom sprawiał wrażenie bardzo nowoczesnego. Przez okna po lewej stronie dostrzegłam przestronną jadalnię ze szklanym stołem, w której pewnego niedzielnego poranka jadłam tosty zrobione przez Michaela.
To było tak niedawno, a ile rzeczy się od tego czasu zmieniło...
Po pokonaniu wytyczonej dróżki biegnącej przez ogród, która była wyłożona kamieniami, zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
Dom państwa Websów był jak z jakiegoś czasopisma o wymarzonych posiadłościach - dosłownie. Może tata Michaela wybrał projekt z któregoś numeru "Her Dream Home"? Zbudowano go z ciemnego kamienia i gdzieniegdzie był wykładany drewnianymi wkładkami. Dookoła niego znajdowało się wiele krzaczków z kolorowymi kwiatami, które pani Webs dobrze pielęgnowała. Mimo że okiennice były drewniane, dom sprawiał wrażenie bardzo nowoczesnego. Przez okna po lewej stronie dostrzegłam przestronną jadalnię ze szklanym stołem, w której pewnego niedzielnego poranka jadłam tosty zrobione przez Michaela.
To było tak niedawno, a ile rzeczy się od tego czasu zmieniło...
Po pokonaniu wytyczonej dróżki biegnącej przez ogród, która była wyłożona kamieniami, zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
– Otwarte – usłyszałam słaby głos Michaela.
Weszłam niepewnie do środka i zdjęłam buty. Słysząc dźwięki z telewizora, udałam się w tamtą stronę, ku salonowi.
– Hej, mała – przywitał mnie z nikłym uśmiechem.
Chłopak leżał przykryty grubym kocem na skórzanej kanapie. Miał wory pod oczami i paczkę chusteczek obok sofy, a na stole stał kubek z parującym napojem, który wzięłam za herbatę. Wyglądał na strasznie wymęczonego.
– No wiesz… Lekko się rozchorowałem – wyznał, trąc oczy jak niewyspane, kilkuletnie dziecko.
Chłopak leżał przykryty grubym kocem na skórzanej kanapie. Miał wory pod oczami i paczkę chusteczek obok sofy, a na stole stał kubek z parującym napojem, który wzięłam za herbatę. Wyglądał na strasznie wymęczonego.
– No wiesz… Lekko się rozchorowałem – wyznał, trąc oczy jak niewyspane, kilkuletnie dziecko.
– Lekko... Ale masz chrypę! – stwierdziłam, słysząc jego głos. Podeszłam i przykucnęłam przy nim, po czym złapałam go za rękę. Drugą sprawdziłam czy nie ma gorączki. – Jaki ty jesteś gorący!
– Potraktuję to jako komplement.
– Chodziło mi o to, że jesteś rozpalony.
– To też można zaliczyć do pozytywów. – Droczył się ze mną.
– Masz wysoką gorączkę. – Na mojej twarzy widniała powaga wymieszana z troską. – Ile stopni? Mierzyłeś?
- Rano miałem 38,4, nic takiego…
– Nic takiego?! Byłeś u lekarza? – Zaczęłam się denerwować.
– Hej, hej spokojnie. – Ścisnął moją dłoń. – Pójdę, jak mama wróci z pracy. Na razie sobie leże i odpoczywam. To pewnie tylko głupie przeziębienie, w najgorszym wypadku grypa.
Pokiwałam głową, po czym poczułam wyraźne wibracje w tylnej kieszeni spodni.
– Tess? – Usłyszałam głos Megan po naciśnięciu zielonej słuchawki.
– Słucham? O co chodzi?
– Czemu cię jeszcze nie ma w domu? Obiad ci stygnie! – W jej tonie dało się wyczuć zdenerwowanie, dlatego szybko ją udobruchałam.
– Spokojnie, jestem u Michaela.
– Przyjadę po ciebie, gdzie on mieszka?
– Crouden Street – odparłam z niechęcią. Usłyszałam długi sygnał, oznajmiający zakończenie połączenia i odsunęłam telefon od ucha. – Muszę iść. Rozumiesz… Megan – mruknęłam, krzywiąc się. Nie chciałam go zostawiać, przecież dopiero co przyszłam, a do tego był chory!
– Nie ma sprawy. Zgadamy się jeszcze.
– Okej, ale jedna prośba. Masz mieć telefon przy sobie! – skarciłam go. – Gdzie go zostawiłeś?
– Leży w kuchni i jest ustawiony na wibracje. – Zakaszlał.
Gdy przyniosłam mu urządzenie, chłopak chciał mnie cmoknąć w policzek, ale niechętnie się od niego odsunęłam. Był chory, a ja nie mogłam się wystawić na ryzyko zarażenia się od niego.
– Będziemy w kontakcie – powiedziałam na pożegnanie i obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.
***
Późnym popołudniem przyszła do mnie Grace, by odrobić zadany referat. Wytłumaczyłam jej, że Michaela nie było w szkole, bo zachorował i miał przez tydzień zażywać antybiotyk i leżeć w domu. Oznajmiłam też, że jego mama zabroniła mi przychodzić, żebym się nie zaraziła.
– Widocznie tak trzeba. Macie telefony, przeżyjesz – pocieszała mnie przyjaciółka.
– No to się okażę. Dobra, bierzmy się do pracy – powiedziawszy to, otworzyłam jeden z wielkich starych tomów, które zgromadziłyśmy do zadanej pracy; zawierały one legendy związane z miasteczkiem. Referat na historię o Goldhill nie był tym, czym chciałam się tamtego dnia zajmować, ale szkoła to szkoła.
– No to się okażę. Dobra, bierzmy się do pracy – powiedziawszy to, otworzyłam jeden z wielkich starych tomów, które zgromadziłyśmy do zadanej pracy; zawierały one legendy związane z miasteczkiem. Referat na historię o Goldhill nie był tym, czym chciałam się tamtego dnia zajmować, ale szkoła to szkoła.
***
Następnego dnia lekcje mijały nudno i wolno. Zastanawiałam się, czy nie zwolnić się z reszty zajęć i pojechać do domu, ale tam też bym nie miała nic do roboty. Po raz kolejny miałam ochotę wydrzeć się na Michaela, że zachorował, chociaż wiedziałam, iż to nie była jego wina.
– Hej, idę do toalety, zaraz wracam – oznajmiła mi Grace na stołówce podczas długiej przerwy. Pokiwałam głową, a następnie utkwiłam wzrok w szkolnej gazetce, którą rozdawali co jakiś czas uczniowie pierwszych klas.
– Siema, co tam? – zagadnął do mnie ktoś znienacka.
– O, Brad. Cześć – Podniosłam wzrok i ujrzałam mojego starego znajomego. – Tobie też tak strasznie się dzisiaj dzień dłuży?
– Dokładnie. Aż marzy się, żeby zaszaleć, co nie? – Przytaknęłam mu ze śmiechem, kiedy siadał przy stoiku. – Nie chciałabyś wpaść na imprezę w ten weekend? Organizuję domówkę z kolegą. Niedawno wróciłem, więc można to traktować jako parapetówkę. – Zaśmiał się.
– Dokładnie. Aż marzy się, żeby zaszaleć, co nie? – Przytaknęłam mu ze śmiechem, kiedy siadał przy stoiku. – Nie chciałabyś wpaść na imprezę w ten weekend? Organizuję domówkę z kolegą. Niedawno wróciłem, więc można to traktować jako parapetówkę. – Zaśmiał się.
– Pewnie, że wpadnę. Mogę zabrać Grace, prawda?
– Jasne. Jeszcze się z nią nie widziałem, ale czuję, że dalej nie wybaczyła mi kilku wybryków z podstawówki.
– Żebyś wiedział. – Zachichotałam. Wymieniliśmy się numerami, po czym odszedł do znajomych.
– Żebyś wiedział. – Zachichotałam. Wymieniliśmy się numerami, po czym odszedł do znajomych.
***
Kiedy przekroczyłam próg domu, dostałam smsa od Brada. Pisał w nim, że mogłabym zabrać więcej osób na tę imprezę, tylko żeby byli w miarę ogarnięci. Oznajmił też, że przedzwoni do mnie później. Nie zdążyłam odpisać, bo gdy tylko przeczytałam ostatnie zdanie, do moich uszu dotarł znajomy, ciepły głos.
– Cześć, Tess. Tęskniłaś? – Powitał mnie tata, który trzymał na rękach Maddie, a Megan stała obok niego. Widać było po nim zmęczenie podróżą, która trwała kilka godzin, bo tym razem na szkolenie wysłali go do sąsiedniego stanu.
– Hej, tato! Wiadomo – odparłam, uśmiechając się szeroko. Nigdy nie byliśmy na tyle blisko, żebym rzuciła mu się w ramiona. W końcu nie było go tylko kilka dni, prawda? – Jak było?
– Jak zawsze – odparł krótko. Na jego twarz wstąpiły nagłe podenerwowanie i zmieszanie. – Dobrze, kiedy już jesteśmy wszyscy… Chciałbym wam coś oznajmić. – Odstawił Maddie na ziemię i sięgnął do kieszeni. Uklęknąwszy na jednym kolanie przed Megan, wyjął małe, czerwone pudełeczko. Zaparło mi dech w piersiach.
O nie, tylko nie to.
Maddie zapiszczała z radości. Z różnych filmów familijnych, które oglądała wraz ze mną, gdy miałam na to czas, wiedziała, co oznaczał taki gest. Megan zasłoniła sobie buzię dłońmi, ale i tak usłyszałam cichy jęk zaskoczenia i zachwytu. Zmarszczyłam brwi, bo do mnie jedynej nie docierało chyba jeszcze, co się miało za chwilę stać.
– Wiem, że to może nie najromantyczniejsze miejsce i czas, ale nie mogłem z tym zwlekać aż do kolacji, na którą cię zabieram wieczorem – kontynuował tata. – Liczy się dla mnie tylko to, że jesteśmy tutaj wszyscy razem. Wszystkie najważniejsze osoby są w jednym pomieszczeniu, w tej oto cudownej chwili i tylko to ma znaczenie. A więc… Megan, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i chciałabyś mnie uszczęśliwiać przez resztę mojego życia? Wyjdziesz za mnie? – wypowiedziawszy tę regułkę, tata wyprostował rękę, w której trzymał pudełeczko, tak, aby było bliżej jego ukochanej i delikatnie uchylił wieczko. Pierścionek był prosty, na moje oko z białego złota, z małym brylantem, który mienił się w świetle.
– Oczywiście, że tak! – odpowiedziała przez łzy i rzuciła mu się w ramiona.
Zamarłam z zaskoczenia. Nie przemyśliwując dokładnie tego, co robiłam, wyszłam z kuchni. Wybiegłam bez słowa na górę, do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na reakcje taty, Maddie i Megan. Za dużo tego wszystkiego.
– Odbierz, odbierz! – mówiłam do siebie po wybraniu numeru Michaela. – Chyba śpi, kurczę, no trudno. Grace.
Moja przyjaciółka także nie odebrała, a po chwili dostałam sms, w którym pisała, że jest z Deanem i później oddzwoni.
– Cholera – zaklęłam pod nosem.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. To wszystko nie mogło się dziać! Wiedziałam, że ten dzień, w którym tata oświadczy się Megan, kiedyś nadejdzie, ale chyba do końca nie zdawałam sobie z tego sprawy. Aż do teraz. Po kilku minutach (a może po pół godziny?) zadzwonił telefon. Podniosłam się z nadzieją, że Michael już wstał lub Grace skończyła spotkanie z Deanem i postanowiła do mnie oddzwonić, jednak się pomyliłam.
– Halo? – powiedziałam do słuchawki, czekając na odpowiedź blondyna.
– Cześć, jak tam? Chciałem zapytać, czy zabierasz na tę sobotnią imprezę kogoś jeszcze poza Grace. I czy wiesz, gdzie jest Bakery Street? Tam teraz mieszkam i... – zaczął Brad, ale bez zastanowienia mu przerwałam.
– Brad, nie jestem teraz w humorze, żeby rozmawiać o jakiejś imprezie – fuknęłam niemiło.
– Ej, co się stało? – zapytał, lekko zmieszany.
– Problemy rodzinne – odparłam krótko.
– Może chcesz o tym pogadać?
***
Weszłam jednym z kilku wejść do "Zielonego zakątku". Był to park położony w centrum Goldhill, który często odwiedzałam z Maddie. Dziewczynka uwielbiała szukać rudawych wiewiórek, które potem ze śmiechem goniła, albo obserwować ptaki różnego gatunku, wyśpiewujące swoje piosenki. Szłam zamyślona w stronę fontanny, gdy ktoś zaczepił mnie z tyłu. Lekko podskoczyłam, przestraszona tym niespodziewanym gestem.
– Hej. – Brad obdarzył mnie szerokim uśmiechem i zrównał ze mną krok. – Tess? – spytał niepewnie, widząc moją minę, a jego twarz spoważniała. Pokręciłam głową, przymykając powieki. – Chodź, opowiesz mi, co jest grane.
Usiedliśmy na pobliskiej ławeczce, której farba mieniła się w powoli chowającym się słońcu. Dochodził wieczór, więc było coraz chłodniej. Owinęłam się szczelniej kurtką, którą chwyciłam zaraz przed zatrzaśnięciem drzwi, gdy opuszczałam dom.
Usiedliśmy na pobliskiej ławeczce, której farba mieniła się w powoli chowającym się słońcu. Dochodził wieczór, więc było coraz chłodniej. Owinęłam się szczelniej kurtką, którą chwyciłam zaraz przed zatrzaśnięciem drzwi, gdy opuszczałam dom.
– Mój tata... Oświadczył się pewnej kobiecie. – Spojrzałam na chłopaka, żeby móc zaobserwować jego reakcję. Brad zmarszczył brwi i pokręcił lekko głową.
– Ale jak to? Dlaczego?
Wtedy zrozumiałam, że Brad prawdopodobnie nie wiedział, co się stało z moją mamą. Nie było go przecież tyle czasu...
Wtedy zrozumiałam, że Brad prawdopodobnie nie wiedział, co się stało z moją mamą. Nie było go przecież tyle czasu...
– No, bo... moja mama zmarła. – Wzięłam głęboki oddech. Jeszcze nikomu nie powiedziałam o tym tak wprost w zwykłej rozmowie. Blondyn otworzył oczy szeroko ze zdziwienia, ale natychmiastowo jego mina zmieniła się na pełną współczucia i troski.
– Tak mi przykro, Tess... Jak to się stało? – spytał, kładąc rękę na mojej dłoni. Pokręciłam głową na znak, że nie chciałam o tym rozmawiać, a on tylko skinął w zrozumieniu.
– Mój tata jest od niecałych dwóch lat z pewną kobietą, Megan – zaczęłam opowiadać, żeby zejść z tematu mojej mamy. – Nie za bardzo za nią przepadam. No i dzisiaj się jej oświadczył… Moja reakcja pewnie go nie ucieszyła, bo wybiegłam do swojego pokoju, a niedługo potem wyszłam z domu bez słowa, więc... – przerwałam.
– Rodriguez, ale się u ciebie pozmieniało – stwierdził Brad, uśmiechając się do mnie smutno. – Posłuchaj mnie, teraz, dobrze? Powiem ci coś przez doświadczenie, a nie "bo tak należy". – Mrugnął, co dziwnie mnie rozluźniło. – Myślisz, że twój tata jest szczęśliwy?
– Tak mi przykro, Tess... Jak to się stało? – spytał, kładąc rękę na mojej dłoni. Pokręciłam głową na znak, że nie chciałam o tym rozmawiać, a on tylko skinął w zrozumieniu.
– Mój tata jest od niecałych dwóch lat z pewną kobietą, Megan – zaczęłam opowiadać, żeby zejść z tematu mojej mamy. – Nie za bardzo za nią przepadam. No i dzisiaj się jej oświadczył… Moja reakcja pewnie go nie ucieszyła, bo wybiegłam do swojego pokoju, a niedługo potem wyszłam z domu bez słowa, więc... – przerwałam.
– Rodriguez, ale się u ciebie pozmieniało – stwierdził Brad, uśmiechając się do mnie smutno. – Posłuchaj mnie, teraz, dobrze? Powiem ci coś przez doświadczenie, a nie "bo tak należy". – Mrugnął, co dziwnie mnie rozluźniło. – Myślisz, że twój tata jest szczęśliwy?
– Chyba tak. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
– Ano właśnie. Nie oświadczałby się, gdyby jej nie kochał, gdyby nie czuł, że jest mu potrzebna, i że go uszczęśliwia. A czy to nie jest najważniejsze? Nie wyglądasz mi na egoistkę, która musi mieć wszystko, czego chce, a jeżeli coś jej nie pasuje, to tak nie może być i koniec, nieprawdaż?
Pokiwałam delikatnie głową, bo jego słowa docierały do mnie bardzo wolno.
– Jak myślisz, czy twoja mama chciałaby, żeby twój tata był szczęśliwy? – Ponowiłam gest, ponieważ głos uwiązł mi w gardle. – Porozmawiaj z tatą. Powiedz mu, że nie za bardzo przepadasz za Megan, ale postarasz się dla niego, żeby była jak najlepsza atmosfera w domu i że dostrzeżesz pozytywy, które ona wnosi do rodziny. Zaakceptuj to. Liczy się przede wszystkim szczęście twojego ojca, bo to nie ty bierzesz z nią ślub, tylko on. Na pewno chce dla ciebie i siostry jak najlepiej.
Kiedy skończył, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Brad, którego znałam w dzieciństwie, lubił droczyć się ze mną, dokazywać, wymyślać nowe gry i zasady, na które musiałam się zgadzać. Kto by pomyślał, że ten chłopak po kilku latach okaże mi tak wielkie wsparcie i rzuci światło, inną perspektywę na sytuacje, które wydają się być złe?
– Tego właśnie potrzebowałam. Bardzo ci dziękuję. – Przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku.
– Wiesz... brakowało mi tego, Tess – przyznał cicho. Uśmiechnęłam się i podniosłam głowę, lekko się od niego odsuwając.
– W czwartej klasie, kiedy miałam urodziny, twoja mama kazała ci mnie przytulić, pamiętasz? Prawie wywaliłeś tort, uciekając do ogródka!
– To były czasy – zaśmiał się krótko, a ja mu zawtórowałam.
– Chyba muszę porozmawiać z tatą i Megan – mruknęłam po chwili ciszy. Uśmiech zszedł mi z twarzy.
– W czwartej klasie, kiedy miałam urodziny, twoja mama kazała ci mnie przytulić, pamiętasz? Prawie wywaliłeś tort, uciekając do ogródka!
– To były czasy – zaśmiał się krótko, a ja mu zawtórowałam.
– Chyba muszę porozmawiać z tatą i Megan – mruknęłam po chwili ciszy. Uśmiech zszedł mi z twarzy.
– Zdecydowanie. Odprowadzić cię? – zaproponował.
– Pewnie, opowiesz mi, co się u ciebie pozmieniało. I może w końcu się dowiem, dlaczego wyjechałeś!
***
Kilka słów od autorki: Wybaczcie, kochani, że rozdział nie pojawił się w zeszłym tygodniu, jak planowałam. Coś mi nie pasowało w ósemce i wieeele musiałam zmienić przed publikacją. Jestem z niej w miarę zadowolona, a Wam jak się podobało? Wiem, że rozdział był strasznie długi i zawierał dużo dialogów. Nie miałam pojęcia, jak go skrócić. Chciałam w nim wszystko zawrzeć, poważnie! Mam nadzieję, że czytanie się nie ciągnęło. I pojawił się Brad. Co myślicie o jego postaci? Podoba Wam się? Czekam na opinie, równocześnie biorąc się za naukę francuskiego. Muszę wyciągnąć na czwóreczkę, a jutro ostatnia szansa. Jak Wasze oceny? Jesteście zadowoleni? :)
Pozdrawiam, Wasza Julss!! xoxo
Świetny rozdział, ale Michael będzie zazdrosny o Brada, prawda? ( oczywiście zgadłam ) więc nie psuj przyszłego małżeństwo. Proszę :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że jednak się zdziwisz. :D Spokojnie, co ma być, to będzie - przeznaczenia nie oszukasz. A czy Michael i Tess są sobie przeznaczeni, to ktooo to wie... :) Dziękuję za komentarz!
UsuńPozdrawiam ciepło, Julss xx
Fajnie, że pojawiła się nowa postać :)) na pewno między Michaelem a Bradem będzie kłótnia, czuję to. Wybaczam spóźnione dodanie rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny. Buziaki ;**
Czemu wszyscy to od razu zakładają, to aż taki stereotyp?! :D Dowiesz się w przyszłych rozdziałach, jak wszystko będzie wyglądać, kochana :*
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Czekałam na ten rozdział i czekałam! Nareszcie wiem jak radzić sobie z pająkami! Ale ostatnio czytałam, że zabijając pająka eliminujemy najsłabsze ogniwa i reszta populacji staje się bardziej przebiegła! (ahh ta bezużyteczna...)
OdpowiedzUsuńDobra, trochę powagi. Bardzo podobała mi się pierwsza część tego rozdziału :D Tacy kochani, zabawni i pozytywni :D Maddie zdobyła moje serce <3
Hmmm, Brad? Jeżeli Michael radzi sobie z malutkimi pająkami za pomocą wałka, to nie chciałabym wiedzieć czego użyje w (ewentualnym) starciu z blondynem :D Chociaż mam nadzieję, że do takowego nie dojdzie :D
Mam nadzieję, że dziewczyna jakoś poukłada sobie sprawy rodzinne i ślub nie będzie dla niej taką katastrofą :)
Życzę weny i mnóstwa pomysłów ! :*
W końcu się doczekałaś i patrz, masz sposób na pająki! :D Tak, bezużyteczna potrafi nieźle zaskoczyć!
UsuńBardzo się cieszę, że Ci się podobało, a szczególnie to, że Maddie jest tak dobrze odbierana. Oznacza to, że pokochałabyś moją młodszą siostrę, bo to na niej opieram wizerunek małej Maddie. :D
Haha, dowiesz się w przyszłości, czy do takiego dojdzie i jak Tess sobie poradzi ze sprawami rodzinnymi, na razie nic nie mogę zdradzić (ahh, ta przewaga nad czytelnikami :3)
Dziękuję kochana, pozdrawiam! :*
Jestem już kochana! :))
OdpowiedzUsuńWow! Oni wyznali sobie miłość! Zrobili to, naprawdę! Co z tego, że za sprawą słodkiej Maddie! To i tak było przeurocze, rozpłynęłam się na moment! :)) Uwielbiam siostrę Tess! :)) Pewnie, że się pobiorą i będą mieć gromadkę dzieci! :))
Pojawienie się Brada... Hmm, przyjaciel z podstawówki? Zapowiada się ciekawie! :)) Coś czuję, że Michael będzie miał nie lada konkurencję, gdyż widać, iż główna bohaterka pała do niego nie lada sympatią! :)) Wydaje się być miły, więc z pewnością go polubię! :)) Co z tego, że obcinał włosy koleżanką! :D ^^
Ojej, no i te oświadczyny ojca Tess... Rozumiem, że dziewczyna jest w szoku choć wdowiec ma prawo ułożyć sobie życie na nowo. Rzadko kto lubi macochy, ale może jednak jeszcze przekona się do Megan? :)) Również za nią nie przepadam, ale kto wie? :)) Myślałam, że wyżali się Michaelowi, ale skoro Brad do niej dzwonił... :D *.* :3
Cieszę się kochana ogromnie, że dodałaś ósemkę! :)) Wypatrywałam jej! :)) Rozdział cudowny jak zawsze, znów nie mam się do czego przyczepić! :)) :** Zawsze mnie pozytywnie zaskakujesz! :)) Potopu weny moja droga! :)) :3
U mnie z ocenami kiepsko, aczkolwiek zdałam dzisiaj angielski więc jestem zadowolona! :))
Pozdrawiam serdecznie! <3
Cześć, cześć! :)
UsuńWyznanie miłości w tych czasach jest dość (nie wiem jak to ująć...) zwyczajne, bez sensacji, a czasami puste i nad wyraz powiedziane, ale mimo to chciałam to wpleść do opowiadania. Dlatego pojawiło się to w zestawieniu z sytuacją z pająkiem i Maddie, żeby wydawało się wyjątkowe, ale nie przesadzone z romantyzmem. :)
Tess zdecydowanie lubi Brada, bo ma z nim bardzo dobre wspomnienia z dzieciństwa, które będą wiele razy akcentowane i wplatane do różnych sytuacji. :) Osobiście ja go bardzo lubię. :D
Z czasem się przekonasz, jak potoczą się sprawy rodzinne dot. relacji Tess i Megan, zaślubin i innych takich. Dziękuję za komentarz, kochana i że tak mnie chwalisz, aż się czerwienię! :D Cieszę się, że komuś się to aż tak podoba! <3
W takim razie gratki za zdanie angielskiego i powodzenia z matematyką (czytałam post u Ciebie na blogu)! :*
Ściskam! Julss xoxo
Jak zwykle miło się czytało! :D
OdpowiedzUsuńBędzie się później dziać haha XD
Nie mam pojęcia jak mam dalej to skomentować, bo za bardzo się zachwycam, więc to chyba na tyle :P
Pozdrawiam, Carrie :D
No będzie się działo, oj będzie :D
UsuńDziękuję za komentarz, pozdrawiam! :*
Aaaa wcale taki długo nie jest! Za to, muszę przyznać, jest bardzo dobry, chyba najlepszy jaki napisałaś <3 Początek jest bardzo słodki, aż się serducho śmieję, fajnie, że wprowadziłaś Brad'a, przydał się tu taki świeży powiew. Poza tym, czuję, że namiesza trochę między Tess a Michael'em :D
OdpowiedzUsuńNo to cóż, cheers, i do następnego!
Nie? A wydawało mi się, że duużo, dużo. Nawet zastanawiałam się, jak skrócić, ale no nie dało się. :D Rozdział po poprawce zdecydowanie bardziej mi się podoba niż jego pierwowzór, także jestem z siebie zadowolona. :D Dziękuję za komentarz! :*
UsuńMoże trochę namiesza, a może nie! :D Tego się dowiesz w kolejnych rozdziałach, hehe.
Pozdrawiam ciepło! Julss xoxo
Zapomniałem w poprzednim rozdziale napisać, ze nie toleruję zabawy jedzeniem i tu oboje mają ode mnie minusa (ale ten minus nie tyczy się opowiadania, a bohaterów i dobrze, bo nie mogą być idealni).
OdpowiedzUsuńPopieram to co zrobił Michael dla małej, bo takimi sposobami łatwo pomóc dzieciom pokonać strach.
Wzmianka o tym blondwłosym i o tym jak obciął włosy Grace mnie rozbawiła. Ogólnie chłopak wydaje się być bardzo w porządku i to co powiedział na końcu Tess to było niezwykle mądre i szczere. Ogólnie Teska to ma chyba szczęście do mądrych i w miarę dojrzałych jak na swój wiek chłopaków.
A Megan - ja myślę, że trzeba dać jej szanse, że ona po prostu nie miała dzieci, nie do końca wie jak z nimi postępować, jak je wychowywać, jak się z nimi bawić i trzeba jej dużo rzeczy podpowiedzieć, dopomóc i tu zadanie dla tego pana (tatusia dziewczynek) by w końcu zrobił coś więcej niż kupił prezent, dał pieniądze czy przytulił. W końcu to on jest ojcem!
Tess faktycznie trafiła na dobre towarzystwo, ale to nie oznacza, że tak będzie zawsze. Zgadzam się co do Twojej opinii na temat Megan. Co do ojca Tess, nie chciałam go właśnie ukazywać jako ideał taty, który zawsze wie, jak wesprzeć rodzinę itp. Myślę, że to w jakiś sposób wyszło. A czy to się zmieni w przyszłości to któż to wie.
UsuńDziękuję za każdy Twój komentarz i szczerą opinię. :)
Pozdrawiam serdecznie, Julss
Rozdział bardzo mi się podobał. Zwłaszcza co Michael zrobił dla dziewczynki, było to bardzo urocze.
OdpowiedzUsuńZrozumiałam także postępowanie Megan. Mogę się domyślać, że nigdy nie miała styczności z wychowaniem dzieci, a teraz musi wychować, aż dwie dziewczyny. Kto wie, może kiedyś wszyscy stworzą szczęśliwą i kochającą się rodzinę? :')
Pozdrawiam, Julie
Cieszę się, że rozdział Ci się podobał i że w jakimś stopniu zrozumiałaś Megan. :) Tylko przyszłość pokaże, czy uda im się stworzyć taką rodzinę. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
Pozdrawiam, Julss xoxo
Hejka :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wcześniej, niestety dopiero teraz konentuję. Wybacz ;'(
Rozdział świetny! Choć to u ciebie żaden ewenement jak zdążyłam już zauważyć.
O LOL! Padłam jak ojciec Tess oświadczył się Megan. I ppwtarzałam sobie: ”O nie, o nie, o nie!". Więc jak można łatwo wywnioskować nie polubiłam na nowo Megan. Cóż, bywa.
Mam dziwne przeczucie, że podczas choroby Michael'a nasza Tessie przyszaleje na imprezie z Brad'em! :3 Hihi ;* Polubiłam go, serio! Jest chyba typem osoby, której nie da się nie lubić. Żywym tego przykładem jest Grace.
Zapraszam do siebie i pozdrawiam.
http://dreams-of-realitymargaret.blogspot.com/
Hej, hej! Nie ma sprawy. Ja też twój komentarz przeczytałam już wcześniej, a dopiero teraz odpowiadam, ehh. Cała ja!
UsuńTo widzę, że tak samo zareagowałaś jak nasza Tessie! :D Kto wie, może i ty i ona przekonacie się do Megan.
O tym to dowiesz się w dziewiąteczce, kochana :D Miło mi, że postacie tak są lubiane, jeju! *.*
Pozdrawiam! xoxo
Obawiam się, że tym razem nie dam rady dokładnie skomentować rozdziału (koniec roku szkolnego skutecznie obdarł mnie z chęci do wszystkiego), ale przeczytałam najuważniej jak umiałam. Bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, rozumiem Cię. Cieszę się, że przeczytałaś i dałaś o tym znać! :)
UsuńPozdrawiam, Julss xoxo
Trafiłam tutaj całkiem przypadkiem i jak zaczęłam czytać to już nie mogłam przestać ! Przeczytałam każdy rozdział od początku do końca i mimo, że zajęło mi to kilka godzin było naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sam zarys fabuły jak i jej wszystkie jej detale. To wszystko było by jednak niczym, gdyby pisał to ktoś inny. Masz niesamowicie lekkie i dopracowane pióro, dzięki czemu często mogłam wczuć się w uczucia bohaterów i przeżywać wszystko razem z nimi. Najbardziej jednak zazdroszczę Ci opisów ! - dziewczyno, po prostu wow :))
Jeżeli natomiast chodzi o bohaterów to zacznijmy od głównej bohaterki - Tess. Naprawdę współczuje tej dziewczynie. Nie dość, że straciła mamę w bardzo drażliwy sposób, to dodatkowe złe wydarzenia wydają się jej nie opuszczać. To już można nazwać tylko pechem. Trzeba jednak przyznać, że mimo to trzyma się bardzo dobrze. Co prawda ma przy sobie niesamowite osoby - jej tata, siostra ( którą po prostu uwielbiam) oraz Grace ( taką przyjaciółkę to ja rozumiem :D ) - ale uważam, że ona sama jest niesamowicie silna. Krótko mówiąc naprawdę ją polubiłam... Nawet jeżeli czasami bywa odrobinę dziecinna :P
Micheal ! <3 Zawsze uwielbiałam tych złych chłopców, którzy w środku potrafili być naprawdę słodcy, więc tym razem równie szybko wpadłam w sidła czarnowłosego. Nie powiem - początkowo bałam się, że będzie grał na dwa fronty, albo po prostu będzie bardzo niemiły względem Tessy, jednak na całe szczęście tak się nie okazało. Zaimponował mi wszystkimi razami, kiedy ratował ją z opresji. Po prostu prawdziwy bohater ! Mój bohater - no może nie do końca ale shh... ! :D
Został jeszcze nowy bohater, czyli Brad. Co prawda nie mogę powiedzieć o nim dużo, jednak jedno wiem na pewno - już go uwielbiam! Może to przez aktora na którym go wzorowałaś, a może przez te, krótkie fragmenty, w których się pojawia, ale po prostu go kocham ! Jest taki ahh... No i mam nadzieję, że nie tylko ja będę mieć tak pozytywną opinię :D
Czekam na następny rozdział !
Całuje :))
Czeeść! :)
UsuńJacie, cieszę się, że tyle poświęciłaś temu opowiadaniu i że Ci się spodobało, naprawdę! :D Bardzo dziękuję Ci za każde miłe słowo, które tu napisałaś. Normalnie łezka się w oku kręci! :D Takie komentarze uwielbiam czytać najbardziej! :)
Dobrze, że polubiłaś główne postacie, przynajmniej sceny z nimi nie będę cię jakoś wkurzać. Tess bywa dziecinna, ale no przecież każdy musi mieć jakieś wady, czyż nie? :D A skoro tak uwielbiasz Brada, ucieszysz się, że w dziewiątce jest go baaardzo dużo. :D
Też liczę na to, że Brad zyska sympatię czytelników, tak jak zyskał moją i twoją! :D
Dziękuję za komentarz, kochana! <3
Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo
Też bym chciała tak pięknie pisać! Najbardziej zazdroszczę ci tych opisów. Są po prostu mega! Rozdział jak zawsze super. :) Nie wiem dlaczego, ale nie lubię tej Megan. Coś mi w niej nie pasuje. Za to Michael'a pokochałam jeszcze bardziej! <3 Życzę dalszej weny. :)
OdpowiedzUsuńOj, wyolbrzymiasz. Wcale nie piszę tak dobrze, ale bardzo dziękuję Ci za takie miłe słowa! :* Może z czasem się do niej przekonasz, kto wie! :)
UsuńDziękuję, pozdrawiam xoxo
Rozdział zabójczy, wszystko takie, jak w moim wyobrażeniu być powinno. Dołączam się do pytania Maddie: Czy wezmą ślub? :)
OdpowiedzUsuńSzczerze chciałabym pisać w choć podobny sposób, jeśli chciałabyś pomóc to zapraszam na mojego bloga :)
(http://little-charlottes-world.blogspot.com)
Życzę duuużo weny, obserwuję i czekam na więcej z utęsknieniem!
Cieszę się, że Ci się podoba! :) Odpowiadając na to pytanie: są jeszcze dość młodzi, a poza tym kto wie, co szykuje im przyszłość? :> To raczej odległy temat jak na tą chwilę. :D
UsuńBardzo dziękuję za komentarz, kochana. :* Na nowość nie musisz długo czekać - dziewiątka już widnieje na blogu! ;)
Pozdrawiam, Julss
haha no tak, w końcu najlepsze małżeństwa to przemyślane małżeństwa :D
Usuńwiem, wiem, widziałam, biorę się za to :D
27 year old Executive Secretary Dolph Worthy, hailing from Keswick enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Ice skating. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Ferrari 250 LM. zawartosc strony
OdpowiedzUsuń