– Hej, mamo! Kiedy w końcu pojedziemy? Jestem strasznie głodna, a już na pewno nie będziemy jak zwykle punktualnie – powiedziałam z oburzeniem w głosie.
– A może pojedziemy tam jutro? – zapytała z uśmiechem. – Babcia ma dzisiaj przyjechać, pasowało by coś ugotować.
– Ale mamo... Zawsze jeździmy tam we czwartki! Proszę – wydukałam, formując usta w podkowę. Mama wywróciła oczami i zabrała kurtkę z wieszaka.
– Powiem tylko tacie, że wychodzimy i co Maddie ma dostać do jedzenia, dobrze?
Mama przyszła po dwóch minutach i od razu odjechałyśmy; na miejscu byłyśmy chwilę później.
– Co dzisiaj masz zamiar sobie zamówić? – zapytała mnie, kiedy razem udałyśmy się w stronę wejścia do restauracji.
– Jeszcze nie wymyśliłam. Przeglądnę menu i się zastanowię.
Przekroczyłyśmy próg.
– Dzień dobry, pani Rodriguez. Cześć, Tess – przywitała nas kelnerka.
– Witam, Katerino. – Mama skinęła lekko głową.
– Dzień dobry, Kat – odparłam z uśmiechem. Kobieta odpowiedziała mi takim samym, tylko ładniejszym.
Katerina z pochodzenia była Brazylijką. Przeniosła się do USA, żeby studiować i poznać Stany, o czym dowiedziałam się w jednej z pogawędek, które zazwyczaj z nami przeprowadzała. Miała dwadzieścia pięć lat i długie blond włosy, zwykle spięte w koka u góry głowy. Dzisiaj jednak miała je rozpuszczone i długie, lśniące fale spoczywały na jej ramionach. Była bardzo ładna. Miała wyraźne kości policzkowe, a jej czekoladowe oczy idealnie zgrywały się z jasną karnacją.
– Co podać? – zapytała uprzejmie, kiedy już usiadłyśmy przy stoliku obok wielkiego okna, z którego widać było całą ulicę i rząd domów.
– Dla mnie placki ziemniaczane – zamówiła mama.
– Co mi polecasz? – Nadal nie byłam pewna, co zjeść, więc spytałam Katerinę o zdanie.
– Klienci ostatnio szczególnie zachwalają lazanię.
– W takim razie to poproszę – odparłam.
– Okej. Podać coś do picia? – dopytywała, żeby dokończyć zamówienie.
– Wodę mineralną i sok pomarańczowy.
– Dobrze. Zaraz przyniosę napoje, na posiłki będziecie musiały trochę poczekać.
Katerina wyszła, żeby po chwili wrócić z tacą z piciem.
Nagle wszystko wydarzyło się naraz. Rozległ się dziwny dźwięk. Słyszałam go tylko w filmach akcji – strzał. Następnie trzask i wiedziałam już, że szyba w oknie została rozbita. Kawałeczki szkła poleciały w każdą możliwą stronę. Jeden przeciął mi skórę na przedramieniu, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Katerina jęknęła głośno. Taca upadła na ziemię, szklanki się rozbiły, a napoje rozlały. Na jej białej koszulce pojawiała się coraz to większa plama krwi. Zebrało mi się na wymioty. Chciałam krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle. Bałam się. Katerina upadła. Momentalnie mama odepchnęła stolik, przy którym siedziałyśmy, na bok. Rzuciła się na mnie, całkowicie mnie osłaniając. Znowu strzał. Potem krzyk, tym razem bliżej mnie. Należał do mojej mamy. Kolejny krzyk. Doszło do mnie, że ten wydobył się z mojego gardła.
– Mamo?! Co się dzieję?! – zapytałam przerażona, ze łzami w oczach.
– Och, Tessie... – To były jej ostatnie słowa.
Potem otworzyła szeroko usta, wzięła oddech, ale już nie wypuściła powietrza. Oczy miała dziwnie puste, ale ten widok szybko zniknął, ponieważ powieki momentalnie jej opadły. Zalałam się łzami. Jej ciężar ciała mnie przytłaczał. Przytuliłam ją do siebie mocno, szepcąc przez łzy “Mamo, proszę... Nie”, “Mamusiu”, “Tylko nie to” i inne równoważniki zdań. Słowa wylewały się ze mnie jak łzy z oczu. Czułam smutek. Strach. Ból. Usłyszałam policyjne sygnały. Ktoś koło mnie przebiegł. Strasznie się bałam i dusiłam łzami.
Tylko nie moja mama, tylko nie to, Boże, ratuj ją, myślałam, chociaż wiedziałam, że jest już za późno.
***
– Tess? Tess, co się dzieje? Odpowiedz mi! – mówił do mnie ktoś zaniepokojonym głosem. Michael. Słyszałam swój głęboki, pełen żalu płacz. Na chwilę spadły na mnie wspomnienia. Przez ułamek sekundy moja podświadomość powróciła do tego wydarzenia sprzed kilku lat. Poczułam zalewające mnie gorycz i smutek. Wtuliłam się w chłopaka.
– Proszę… Z-zabierz m-mnie s-stąd... – wymamrotałam, jąkając się.
Wyprowadził mnie na zewnątrz, a następnie posadził w aucie, na tylnym siedzeniu – jak w sobotę, po czym usiadł koło mnie.
– Co się stało, Tess? Powiedz, proszę – nalegał. Odczułam, że naprawdę się o mnie martwił.
– Moja mama… Tu zginęła. Osłaniając m-mnie... – Starałam się wypowiedzieć te słowa bez zająknienia, po czym znowu zaniosłam się płaczem. Michael pogłaskał mnie po włosach, tuląc do siebie.
– Przepraszam, nie miałem pojęcia – odparł zmieszany. Płakałam rzewnie, nie mogłam tego powstrzymać.
Przez trzy lata trzymałam się jak najdalej od tego miejsca. Unikałam go. Nie byłam przygotowana na to, że dziś ujrzę te wspomnienia, jakby działo się to teraz, w tym momencie. Ten strach i ból… Wszystko powróciło. Na nowo zaczęłam dusić się łzami. Chłopak uspokajał mnie i przytulał, szepcąc wciąż te same słowa. Po jakimś czasie mój płacz zelżał.
– Zabiorę cię do domu, okej? – zapytał. Kiwnęłam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Chłopak pośpiesznie wygramolił się z tylnego siedzenia na zewnątrz, żeby móc szybko zasiąść za kierownicą. Od razu po zamknięciu drzwi odpalił silnik. Ukryłam twarz w dłoniach. Było mi wstyd, przecież miałam być silna…
Powrót zajął nam o wiele mniej niż dojazd tutaj. Michael zaparkował auto na podjeździe przed moim domem. Podał mi dłoń, a ja bez zastanowienia ją chwyciłam.
– Musisz się uspokoić. Chyba nie chcesz, żeby tata zobaczył, że płaczesz, prawda? Cicho.
Stwierdziłam, że Michael miał rację, więc siłą woli wyrównałam oddech, a płacz ucichł.
– Wróciliśmy – oznajmił głośno, po czym schylił się ku mnie. – Leć do pokoju, no już – wyszeptał i lekko mnie popchnął, żebym ruszyła się z miejsca.
Kolejny raz wykonałam jego prośbę. Szybko udałam się do góry, nie zdejmując butów. Nie zdążyłam jednak dobiec do sypialni, bo nogi ugięły się pode mną, gdy stanęłam na ostatnim schodku. Osunęłam się po ścianie i ukryłam twarz w dłoniach – znowu cicho popłakiwałam.
– Restauracja była zamknięta, nie mam pojęcia dlaczego. Postanowiliśmy, że posiedzimy dzisiaj w domu – powiedział do mojego taty, zupełnie opanowanym tonem.
– Rozumiem, rozumiem – odparł ojciec. – A Tess…?
– Pobiegła do łazienki. – Chłopak zaśmiał się krótko. – Pójdę już do góry.
Po chwili zobaczyłam jego twarz. Maska, którą musiał przywdziać przed chwilą, żeby wytłumaczyć się mojemu ojcu, zniknęła. Widząc mój stan, wziął mnie na ręce. Byłam w rozsypce.
– Tam – wyszeptałam i pokazałam palcem, gdzie mam pokój.
Michael ostrożnie zaniósł mnie do środka i położył na łóżku, uprzednio zdejmując mi ze stóp botki. Usadowił się obok, głaszcząc mnie po włosach.
– Odpocznij trochę. Wydaje mi się, że twój tata nie wygoni mnie przed ósmą do domu – powiedział z troską w głosie, delikatnie się uśmiechając. Znowu tylko pokiwałam głową. Bałam się, że jeżeli otworzę buzię, żeby wydobyć jakiś dźwięk, znowu się rozpłaczę. Michael przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
– Cii, już jest dobrze – uspakajał mnie szeptem, swoim głosem kojąc moje nerwy. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
***
Lekko zamrugałam. Zobaczyłam sufit swojego pokoju. Podniosłam się i przeczesałam niezdarnie włosy – robiłam tak zawsze po przebudzeniu, z przyzwyczajenia. Powoli dochodziłam do siebie.
– Hej, jak się spało? – Michael siedział na fotelu przy biurku i spoglądał na mnie, a na twarzy majaczył mu uśmiech.
– Przepraszam, że zasnęłam. I za to wcześniej... – Łzy automatycznie stanęły mi w oczach, więc postarałam się myśleć o czym innym. – Ile spałam? Która godzina?
– Jest trochę po siódmej, spokojnie – powiedział i podszedł do łóżka. – Chcesz o tym pogadać? – zapytał. Skrzyżowałam nogi i wzięłam głęboki oddech.
Mimo że najchętniej nie wracałabym już do tego wydarzenia, to paradoksalnie czułam potrzebę rozmowy. Przymknęłam oczy, żeby powstrzymać zbierające się w nich łzy. Michael czekał.
– Co drugi czwartek jeździłam z mamą do tamtej restauracji na obiad. To była nasza tradycja, taki zwyczaj – zaczęłam cicho. – Bardzo smaczne jedzenie, miła obsługa… Uwielbiałyśmy tam przychodzić. Ale akurat w tamten całkiem słoneczny, marcowy dzień jakiś popapraniec napadł na restaurację. Rozumiesz to? Nienormalny... – oburzyłam się. Zdziwiło mnie, z jaką łatwością przychodziły mi w tym momencie takie uczucia. – Wszystko, co się wydarzyło, to z pozoru czysty przypadek. Zamawiałyśmy jedzenie… I nagle kelnerka upadła, a mama skoczyła, żeby mnie zasłonić swoim ciałem. Jednak męczy mnie świadomość, że... – przerwałam na chwilę, bo głos uwiązł mi w gardle. – Gdyby nie ja, mama by żyła. Chciała wtedy zostać i ugotować coś w domu, ale ja się uparłam, że musimy tam pojechać. Do tego ochroniła mnie, oddając swoje życie. To przeze mnie...
Po policzkach spłynęło mi kilka pojedynczych łez. Michael gestem pokazał, żebym się do niego przybliżyła, a gdy to zrobiłam, mocno mnie do siebie przytulił.
– Nie wiedziałem, przepraszam. Już nigdy więcej takich niespodzianek. Nie płacz, dobrze? To przeszłość i od tego nie uciekniesz, ale nie obwiniaj się o jej śmierć, bo to nie twoja wina. – Michael starał się mnie pocieszyć.
– Kiedy był ten napad w sklepie… Nie zdawałam sobie sprawy, co mi to przypomina. Tata przepraszał mnie potem przez łzy. Dopiero gdy już leżałam, uświadomiłam sobie, dlaczego tak zareagował. Nie tylko się martwił, ale też przypomniał sobie tamtą sytuację. Michael, czy ja zawsze muszę się znaleźć w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze? Ściągam na siebie i na innych niebezpieczeństwo. Mama, potem siostra, później ta karuzela... Jakiego ja mam pecha…
– To po prostu czysty przypadek. Akurat trafiło na ciebie, ale jestem przy tobie i nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego, rozumiesz? – Wziął moją twarz w dłonie i delikatnie złożył pocałunek na moich ustach. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobił, ale nie odepchnęłam go ani nic podobnego. Gdy się od siebie odsunęliśmy, na mojej twarzy zamajaczył uśmiech.
W głowie wciąż rozbrzmiewały mi te jego słowa, gdy dwie godziny później pojechał do domu.
W głowie wciąż rozbrzmiewały mi te jego słowa, gdy dwie godziny później pojechał do domu.
***
Od tego zdarzenia minął miesiąc.
Był to właściwie miesiąc jak każdy inny, jednak jedno różniło go od pozostałych – ja i moja przyjaciółka znalazłyśmy miłość. Kto by się tego spodziewał? Może to banalne, ale obie czułyśmy, że to coś prawdziwego, że każda z nas znalazła sobie kogoś, kto rozumie ją, wspiera, kocha i potrafi być również cudownym przyjacielem.
W zeszły piątek byliśmy we czworo w kinie. Problemem było ustalenie, na jaki film pójdziemy. Dean bardzo chciał oglądnąć premierę przygodowego filmu pt. “Chris West: Podróż w przeszłość”, jednak przeważył głos mój i Grace. Obie miałyśmy już dawno zaplanowane, że zaraz po wejściu do kin “Mrocznego hotelu” wybierzemy się na niego. Wtedy nie przypuszczałyśmy, że będzie nam ktoś jeszcze towarzyszył. Na szczęście Michael wstrzymał się od głosu, więc poszliśmy na film wybrany przeze mnie i moją przyjaciółkę. Dean był z początku trochę zawiedziony, ale po seansie już mu przeszło – widocznie "Mroczny hotel" mu się spodobał.
Nie był to jeden z tych horrorów budzących ogromną grozę, ale występowały momenty, w których ciarki mnie przechodziły. Po seansie wybraliśmy się na pizzę do pobliskiej restauracji. Wypad był bardzo udany, dlatego mieliśmy zamiar urządzać takie częściej.
Dzisiaj była już środa szesnastego maja. Michael odwiózł mnie po szkole do domu. Megan do późnego wieczora miała zostać w pracy, a tata był na szkoleniu, więc całe popołudnie musiałam siedzieć z siostrą.
– Hej, Tess! – wykrzyknęła, kiedy tylko usłyszała, że weszłam.
– No cześć Maddie, jak tam?
– Jak zwykle bajki. Głodna jestem, co jemy? – Dziewczynce nigdy nie schodził uśmiech z twarzy. Byłam szczęśliwa, że mała jest zawsze taka radosna.
– A masz ochotę na coś szczególnego?
Maddie pokiwała głową i powiedziała:
– Zjadłabym pierogi.
– Zjadłabym pierogi.
– Pierogi? Ciekawe czy mamy jakieś w zamrażarce. – Poszłam do kuchni, a siostra pobiegła za mną w podskokach. Znalazłam ostatnie opakowanie liczące dziesięć sztuk.
– Ile zjesz? – zapytałam Maddie.
– Dużo! – I zaśmiała się melodyjnie. Automatycznie się uśmiechnęłam.
– Czyli połowę ty, a połowę ja?
– Dobrze – odpowiedziała i poszła do salonu, by dalej oglądać telewizor.
Wyciągnęłam opakowanie z zamrożonym jedzeniem, a następnie garnek z szafki obok lodówki. Nalałam wody i postawiłam rondel na gazie, po czym ją posoliłam. Czekając, aż woda się zagotuje, poszłam po telefon, na którym widniała informacja o jednym nieodebranym połączeniu od Michaela. Uśmiech ponownie wstąpił mi na twarz. Postanowiłam, że jak już wrzucę pierogi do gotowania, to do niego oddzwonię. Najpierw poszłam sprawdzić sekretarkę domową. Było jedno nagranie, które od razu odsłuchałam.
– Jak tam się trzymają moje panny? Dajecie sobie radę? W piątek wracam i mam niespodziankę. Ucieszycie się, mam nadzieję… ale ta wiadomość jest tylko dla was, pamiętajcie! Nie wspominajcie Megan, że dzwoniłem. Kocham was, do zobaczenia.
Nie miałam pojęcia, o co tacie chodziło z tą niespodzianką, a powinnam się chyba domyślać, prawda? Usłyszałam, że woda bulgoce, więc szybko podążyłam w stronę kuchenki. Wrzuciłam pierogi, jeden po drugim, uprzednio zmniejszając gaz. Miałam teraz około dziesięciu minut na rozmowę z chłopakiem.
– Hej. – Odebrał już po pierwszym sygnale.
– Cześć. Co jest? – zapytałam.
– Dzwonię, żeby się zapytać, czy potrzebna ci fachowa pomoc w opiece nad młodszą siostrą. To co?
– Och, tak, nie daję sobie rady z tym bachorem. Ciągle dokazuje i się drze! Nie wytrzymuję tutaj... Natychmiast potrzebny specjalista – zażartowałam i oboje się zaśmialiśmy.
– Ej! – Maddie stała w drzwiach z naburmuszoną miną.
– Kochanie, przecież sobie żartujemy! – Przykucnęłam przy małej, jedną ręką głaszcząc ją po prawym ramieniu, bo drugą miałam zajętą przez telefon. – Chcesz, żeby Michael przyjechał? – zapytałam z uśmiechem. Mała się trochę uspokoiła. Chłopak pozostawał cicho, przysłuchując się (i pewnie tłumiąc przy tym śmiech) mi i mojej siostrzyczce.
– Okej. Ale nie obrażajcie mnie już! Przecież jestem grzeczna. – Znowu zrobiła obrażoną minę.
– Tak, jesteś grzeczna. Po prostu, jeżeli wróci Megan... – Tu ściszyłam głos, udając przejętą i przybliżyłam się do niej, jakbym powierzała jej tajemnice – to musimy jakoś wytłumaczyć, że Michael przyjechał, prawda? – dokończyłam. – Wiesz, że nie za bardzo za nim przepada. Nie to co tata. A jeżeli założyła tu gdzieś podsłuch, to ta rozmowa z nim przez telefon będzie poświadczeniem, że przyjechał tutaj w szczytnym celu, rozumiesz? – mówiłam to już szeptem, żeby przypadkiem nie zostało to nagrane na podsłuchu, który rzekomo Megan zostawiła.
Historię wyssałam z palca, jedynie prawdziwe było to, że kobieta, w przeciwieństwie do ojca, nie za bardzo lubiła Michaela. Nie mam pojęcia, dlaczego. Mimo tego, że mówiłam bardzo cicho, to wciąż przecież miałam telefon przy uchu i chłopak wszystko słyszał. Śmiał się teraz.
– Dobrze, Tessie – powiedziała szeptem, po czym wróciła do normalnego tonu. – Idę dalej oglądać. – I uciekła w podskokach. Wstałam z kucek i popatrzyłam na zegarek, a następnie do garnka. Jeszcze trochę, pomyślałam.
– Pierogi, hm? – odezwał się Michael w słuchawce.
– Tak, tak. Ale jest tylko dziesięć, przykro mi.
– Już jadłem, spokojnie. Będę za niedługo.
– Okej. Czekam, buziaki.
– Do zobaczenia. – I rozłączył się.
Odłożyłam telefon na stół i z uśmiechem na twarzy wyjęłam dwa talerze. Odczekałam jeszcze trzy dłużące się minuty, wpatrując się w okno na podjazd. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że stukam palcami o blat. Po odczekaniu odpowiedniej ilości czasu, wyłączyłam gaz. Zaczęłam nakładać równe porcje, gdy mała przybiegła do kuchni.
– Już, już? – zapytała podniecona i zniecierpliwiona. Chyba naprawdę była głodna.
– Tak – odpowiedziałam jej z uśmiechem. – Siadaj do stołu. Ale najpierw wyjmij proszę dwie szklanki.
Maddie posłuchała i ostrożnie wykonała moją prośbę. Odsunęła krzesło i usiadła, wpatrując się we mnie – a raczej w jedzenie – utęsknionym wzrokiem. Zaniosłam jej talerz z pachnącymi ruskimi, a potem podałam jej widelec. Usiadłam obok niej i zabrałam się za swój obiad.
– Co dzisiaj jadłaś? – zapytałam, gdy ta kończyła już drugiego pieroga.
– Rano dwie kanapki. Jedna z nutellą, druga z miodem. – Uśmiechnęła się do mnie promiennie i ponownie zwróciła wzrok na jeszcze parujące pierogi.
– Tak mało? Nie poprosiłaś Megan o nic więcej? – Zdziwiłam się, po czym władowałam do buzi połówkę trzeciego pieroga.
– Nie, nie chciałam jej wkurzać. Mówiła, że za dużo jem – pożaliła mi się.
– Głupolu, właśnie dobrze, że dużo jesz! Jesteś chudziutka, masz strasznie szybką przemianę materii – powiedziawszy to, postukałam ją delikatnie po główce. Maddie zmrużyła oczy i przeżuwając kawałek trzeciego pieroga, lekko się uśmiechnęła.
– Szybka przemiana materii? – powtórzyła za mną, gdy już przełknęła jedzenie, które miała w buzi. Nauczono nas, że nie mówi się z pełnymi ustami.
– Tak, ale to nie jest złe. Wydaje mi się, że zawsze będziesz taka szczuplutka. Teraz wyglądasz jak na czterolatkę, naprawdę, taka jesteś drobna! Ale jeżeli chodzi o móżdżek, to jesteś na poziomie co najmniej ośmiolatki! – powiadomiłam ją z uśmiechem, na co ona odpowiedziała tym samym, lekko chichocząc. Przeżuwała właśnie czwartego pieroga. Zdążyłam pochłonąć całą swoją porcję, gdy Maddie mi odpowiedziała.
– Ty też jesteś chudziutka – powiedziała. – I mądra!
Uśmiechnęłam się do niej w odpowiedzi. Wtem podbiegła do nas Nuka, szczekając wesoło.
– Dasz jej jeść? Megan ją zaniedbała dzisiaj – pożaliła się znowu siostrzyczka. Pies zaskomlał.
Ile problemów było z tą babą...
– Oczywiście, że dam. – Wstałam, a Nuka podbiegła do swojej miski i wymachiwała ogonem, czekając. Schyliłam się i wzięłam puste plastikowe naczynie.
– Zaraz dostaniesz dużą porcję – poinformowałam pieska, głaszcząc go, a potem poszłam do spiżarki.
Pośpiesznie nasypałam Nuce dużo karmy i wyszłam po schodkach. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Przewróciłam oczami, bo przypomniała mi się sytuacja, kiedy pierwszy raz mój obecny chłopak zabierał mnie na randkę.
– Hej, piękna – przywitał się, delikatnie całując mnie w policzek, na co ja zrobiłam minę obrażonego dziecka, dokładnie jak Maddie wcześniej.
Zaśmiał się krótko, po czym złożył pocałunek na moich ustach bardziej czule niż zwykle. Przeszedł mnie dreszcz jak zawsze, kiedy moje usta stykały się z jego. Nie mam pojęcia, czemu po prawie miesiącu bycia razem, wciąż miewałam takie dziwne reakcje.
– Tak lepiej. – Uśmiechnęłam się szeroko. Tym razem chłopak zaśmiał się dłużej. Zobaczyłam, że zwrócił wzrok na to, co trzymałam w lewej ręce.
– Dzisiaj nie leżysz na ziemi i nie muszę cię ratować. Widać, że robisz postępy.
Wywróciłam oczami.
– Chodźmy, pies mi zaraz zdechnie z głodu.
– Niedobra gospodyni Megan nie dba o domowników?
– Zgadłeś. – Skrzywiłam się lekko.
Poszliśmy do kuchni, gdzie Maddie wciąż siedziała na krześle, wymachując nogami. Wpatrywała się z szerokim uśmiechem w Nukę, która obracała się w kółko, goniąc swój ogon.
– Cześć, mała – przywitał się z nią Michael.
– Hej, Mickey – odpowiedziała mu. Niedawno wyznała mi, że nie polubiła jego pełnego imienia, więc zaczęła go nazywać jak myszkę z kreskówki Disney'a.
Jeszcze parę tygodniu temu strasznie się wstydziła mojego chłopaka, ale po takiej ilości czasu przywykła do niego. Maddie zwykle każdą poznaną osobę z czasem zaczyna lubić, ale zawsze musiała się do niej najpierw przyzwyczaić. Tak samo było z Grace.
Teraz Maddie dogaduje się z moją przyjaciółką równie dobrze co ze mną. Nawet kilka razy kolorowały wspólnie, kiedy ja musiałam iść po zakupy albo zrobić obiad. Raz też, gdy wróciłam do domu (tata wysłał mnie po coś do sklepu) nie zastałam nikogo na dole. Poszłam do góry i usłyszałam stukanie klawiatury, dobiegające z gabinetu ojca, oraz śmiechy z pokoju siostry. Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam Grace siedzącą na malutkim, różowym krzesełku przed takim samym stołem. Maddie nalewała jej właśnie wyimaginowaną herbatę do filiżanki. Obok leżał talerzyk, a na nim plastikowe ciasto. Zaśmiałam się na widok tego wszystkiego, a siostra naburmuszyła się, żeby zaraz potem z uśmiechem powiadomić mnie, iż chciała ugościć moją przyjaciółkę u siebie, bo ja ją zostawiłam. Było to jakoś ponad rok temu.
Na to wspomnienie na twarz wstąpił mi jeszcze szerszy uśmiech.
– Idę się pobawić – poinformowała nas i zeskoczyła ze stołka. Szybko wybiegła z kuchni i po chwili słyszałam już tylko ciche dreptanie po schodach. Nuka zerwała się od razu z nad miski z jedzeniem i popędziła za nią.
– Muszę posprzątać. Jak chcesz to idź do salonu, może leci coś ciekawego w telewizji – oznajmiłam mu, spoglądając uprzednio na stół.
– Może ci pomóc? – zaproponował.
– Nie, nie. To tylko umycie dwóch talerzy i szklanek – odparłam. – Jak chcesz weź sobie coś do picia.
Zabrałam się już za mycie naczyń, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranej lodówki, ale nie szafki. Odwróciłam zaciekawiona głowę i ujrzałam, jak Michael pije mleko z butelki. Pokręciłam głową i rzuciłam w niego wilgotną szmatką. Nie spodziewał się tego, bo zdezorientowany otworzył oczy, a jego wzrok powiódł ku ścierce. Przeniósł spojrzenie na mnie i z uniesionymi brwiami zapytał:
Zabrałam się już za mycie naczyń, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranej lodówki, ale nie szafki. Odwróciłam zaciekawiona głowę i ujrzałam, jak Michael pije mleko z butelki. Pokręciłam głową i rzuciłam w niego wilgotną szmatką. Nie spodziewał się tego, bo zdezorientowany otworzył oczy, a jego wzrok powiódł ku ścierce. Przeniósł spojrzenie na mnie i z uniesionymi brwiami zapytał:
– Czy ty rzuciłaś mnie we szmatką?
– Czy ty wypiłeś mleko prosto z butelki? – odparowałam, powstrzymując śmiech. Jego mina wyrażała oburzenie, a brwi uniesione wysoko do góry świadczyły o tym, że udaje zaskoczonego moją reakcją.
– Zapłacisz za to, małpo – wydukał i podszedł do mnie, uprzednio biorąc z blatu butelkę z keczupem.
– O nie, nie, nie...
– Tak! – krzyknął ze śmiechem i nalał sobie trochę sosu na ręce, po czym wysmarował mi nim twarz. Próbowałam się kryć, ale bez rezultatu. Na policzkach czułam mokry, klejący się keczup.
– Jesteś obrzydliwy! – wypaliłam, chichocząc. Michael mi zawtórował i przejechał ubrudzonymi palcami po moim policzku.
Ten gest – mimo że dziwny, bo oboje byliśmy utytłani keczupem – wydał się czuły i przyjemny. Możliwe, że brzmi to dość irracjonalnie.
– Wyjątkowo romantyczne, nie uważasz? – spytał, uśmiechając się szeroko.
– Wiesz, twoje pojęcie romantyczności mnie rozbraja – stwierdziłam.
Oboje się zaśmialiśmy, po czym chłopak umył sobie ręce, a potem zabrał się za moją twarz. Czułam się na powrót jak pięciolatka, którą tata wycierał, bo ubrudziła się przy jedzeniu obiadu. Krzywiłam się i wtedy i teraz, bo ani ojciec ani Michael nie przejmowali się uwzględnieniem delikatności. Kiedy już byliśmy w miarę czyści i susi, dokończyłam zmywać naczynia.
Wykonałam to w parę minut, po czym udałam się z Michaelem do salonu. Chłopak usiadł na kanapie i gestem pokazał, żebym podeszła. Gdy znalazłam się na tyle blisko, że stykaliśmy się nogami, wziął mnie na kolana i przytulił do siebie. Tak w milczeniu oglądaliśmy telewizję. Przesiedzieliśmy jakieś piętnaście minut, słuchając różnych piosenek i oglądając teledyski im towarzyszące, gdy nagle usłyszeliśmy pisk dochodzący z góry. Od razu zerwałam się na nogi i pobiegłam na piętro, do pokoju małej.
***
– Co się dzieje? – zapytałam po przekroczeniu progu sypialni siostry, rozglądając się po całym pomieszczeniu.
Różowy pokój z przyklejonymi na ścianach plakatami Barbie był bardzo przestrzenny. Panował w nim spokój. Nic się nie paliło i nic nie zmieniło swojego położenia, z wyjątkiem bujanego konia. Leżał teraz nieco za Maddie na lewym boku. Dziewczynka, kiedy biegła, musiała pewnie go trącić i się wywrócił. Teraz stała wtulona w moje nogi. Schyliłam się, żeby ponownie zapytać się siostry, co się stało.
– Maddie?
– Tam, na szafce. – Pokazała chudym paluszkiem na mebel, który służył do przetrzymywania niektórych zabawek dziewczynki. Podeszłam do miejsca, które wskazała. Maddie wciąż chowała się za moimi nogami.
Obok jej domku dla lalek i ulubionej Barbie o jasnych włosach, i stereotypowej smukłej figurze, siedział mały pajączek. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ myślałam, że będzie to coś o wiele gorszego. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu.
– Co się stało? – Michael zapytał lekko zmieszany.
– Pająk – skwitowałam. Maddie na dźwięk tego słowa wtuliła się we mnie jeszcze bardziej, mierzwiąc sobie przy tym włosy.
Michael na chwilę się zamyślił, po czym pogłaskał moją siostrę po lśniących włosach zaplecionych w dwa warkoczyki. Dziewczynka podniosła główkę i utkwiła wciąż przerażony wzrok w czarnowłosym. On natomiast kucnął, żeby się z nią zrównać.
– Mała, mam pomysł. Z tym pająkiem nie pójdzie nam łatwo. To twardy i niebezpieczny przeciwnik – zaczął.
Co on knuje? – pomyślałam sobie i także wbiłam w niego zaciekawione spojrzenie. Maddie lekko się skrzywiła.
– Chodź do kuchni, to obmyślimy plan ataku. – I wstał z kucek, łapiąc ją za rękę. Dziewczynka trochę się uspokoiła i podążyła za nim.
Udałam się do łazienki, korzystając z tego, że siostrą zajmował się mój chłopak.
Michael da sobie radę, więc nie muszę się spieszyć, pomyślałam.
Michael da sobie radę, więc nie muszę się spieszyć, pomyślałam.
Wyglądałam strasznie niechlujnie. Włosy sterczały mi na wszystkie strony, a do tego na policzkach wciąż miałam ślady keczupu, bo sama woda nie zmyła klejącej się substancji. Wzięłam się za rozczesywanie włosów, myśląc, jaki to pomysł przyszedł chłopakowi do głowy. Kiedy umyłam porządnie twarz, zeszłam na dół. Zachodziłam w głowę, co też on takiego wymyślił. Po wejściu to kuchni stanęłam jak wryta.
– No więc tak. – Usłyszałam Michaela. – Jesteś gotowa na walkę na śmierć i życie?
– Tak jest! – Zasalutowała słodko moja młodsza siostrzyczka.
Michael miał na głowie szarawy rondel, założył fartuch utytłany kilkoma plamami, które nie chciały zejść od dawna, i był wyposażony w wałek i tackę. Maddie została przyodziana podobnie – na rękach miała rękawice kuchenne, a na głowie mieścił się mały rondelek. Zaśmiałam się głośno.
– Jeżeli tego nie przeżyjemy, wybierz ładne kwiatki na nasz grób – zwrócił się do mnie z kamiennym wyrazem twarzy, ale od razu mrugnął. Lekko się uśmiechnęłam, lecz zaraz potem spoważniałam, żeby mała nie nabrała podejrzeń, że dla mnie może być to w jakimkolwiek stopniu zabawne.
– Oczywiście – odpowiedziałam mu z wyczuwalną powagą i stanowczością, której nabrałam z wysiłkiem, aczkolwiek skutecznie.
– Ja chcę róże. Białe! Są takie ładne! – powiedziała Maddie, robiąc do mnie maślane oczka, po czym na powrót stanęła na baczność z miną wojownika, czekającego na rozkazy.
– To ruszamy – zakomenderowawszy, Michael udał się sztywnym krokiem (coś jak nieudana próba odtworzenia żołnierza na marszu wojskowym) w stronę schodów. Mała trochę koślawo poszła za nim, próbując zachować rytm w chodzie i upodobnić się do kolegi. Podążyłam za nimi, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać.
Kilka słów od autorki: Zacznę od tego, że przepraszam za drobny poślizg. Długi weekend, a do tego piękna pogoda, więc praktycznie nie było mnie w domu. Dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby zabrać się za poprawki rozdziału i wrzucenie go tutaj. Nie podoba mi się. Mimo że czytałam go kilka razy, wciąż coś mi w nim nie pasuje, ale nie potrafię nanieść porządnych poprawek. Ratujcie, może coś wyłapaliście? Dodam, że mam świadomość, iż dziwnie wymyśliłam z tym napadem na restaurację. Trzy lata temu nie potrafiłam chyba wpaść na normalniejszy powód śmierci mamy Tess. Nie wiedziałam teraz, jak to wszystko pozmieniać, no pustka w głowie, dlatego wybaczcie za takie niedociągnięcia. I wiem, że pierogi nie są popularne w USA, i że to danie kuchni polskiej, ale nie mogłam się powstrzymać. Nutka naszego narodu zawsze gdzieś się wkradnie. :D Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. Obiecuję, że następny będzie lepszy! I nie bez powodu przerwałam w takim momencie – najlepsze zostawiłam na początek ósemki.
P.S. Macie snapchaty? Mój to julss05. Zapraszajcie, podawajcie i w ogóle! :D Lubię odczytywać snapy od innych, im więcej tym lepiej! :D
***
Kilka słów od autorki: Zacznę od tego, że przepraszam za drobny poślizg. Długi weekend, a do tego piękna pogoda, więc praktycznie nie było mnie w domu. Dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby zabrać się za poprawki rozdziału i wrzucenie go tutaj. Nie podoba mi się. Mimo że czytałam go kilka razy, wciąż coś mi w nim nie pasuje, ale nie potrafię nanieść porządnych poprawek. Ratujcie, może coś wyłapaliście? Dodam, że mam świadomość, iż dziwnie wymyśliłam z tym napadem na restaurację. Trzy lata temu nie potrafiłam chyba wpaść na normalniejszy powód śmierci mamy Tess. Nie wiedziałam teraz, jak to wszystko pozmieniać, no pustka w głowie, dlatego wybaczcie za takie niedociągnięcia. I wiem, że pierogi nie są popularne w USA, i że to danie kuchni polskiej, ale nie mogłam się powstrzymać. Nutka naszego narodu zawsze gdzieś się wkradnie. :D Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. Obiecuję, że następny będzie lepszy! I nie bez powodu przerwałam w takim momencie – najlepsze zostawiłam na początek ósemki.
P.S. Macie snapchaty? Mój to julss05. Zapraszajcie, podawajcie i w ogóle! :D Lubię odczytywać snapy od innych, im więcej tym lepiej! :D
O jejku! Końcówka mnie rozwaliła, serio, hah. Następnym razem, gdy zobaczę pająka też sobie, nałożę rondel na głowę xD A co do tych napadów, to wiem jak to jest mieć pustkę w głowie, bądź mieć jakiś pomysł, a nie potrafić go zgrabnie wprowadzić, by ten nie zepsuł dalszej fabuły. Pierogi w Stanach nie są, aż tak znane, ale możemy znaleźć je np. w polskim sklepie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział oraz proszę o informowanie :')
Pozdrawiam, Julie :*
Haha, Michael po prostu chciał ubarwić tę sytuację ze względu na Maddie, przez co ja chciałam ukazać, że jest naprawdę w porządku chłopakiem z podejściem do dzieci :D Nie wiem dlaczego, ale mega mi się podobają tacy faceci, którzy wiedzą, jak się obchodzić z maluchami. :D
UsuńCieszę się, że mnie rozumiesz. :) Obiecuję, że w przyszłych rozdział będzie mniej takich akcji! W dziewiątce będzie ostatnia taka dziwna akcja, dopiero duużo później coś podobnego może wystąpić (SPOILER ALERT) :D
Co do tych pierogów wspomniałam o tym, gdyby ktoś miał się doczepić do detali. :)
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam! :*
Współczuję Tess. Jej mama zginęła w tak okrutny sposób :'(
OdpowiedzUsuńCo do reszty rozdziału: Naprawdę mi się podobała. Według mnie nic nie trzeba zmieniać:D
Pozdrawiam, Carrie :P
Dziękuję za komentarz i bardzo się cieszę, że Ci się spodobało ! :)
UsuńPozdrawiam, Julss xx
Czyli w sumie trafiłam z tym, że Tess często bywała z mamą w tej restauracji, ale nie pomyślałam, że ona tam zginęła... :O
OdpowiedzUsuńAle za to ta akcja w sklepie nabrała sensu, przynajmniej trochę. ;)
Aww, Michael jest taki troskliwy ^^ I fajnie dogaduje się z Maddie. :) Cieszę się, że między nim i Tess dobrze się układa.
Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał. ;))
Życzę weny i pozdrawiam! :*
Wspominałam w odpowiedzi na twój komentarz pod poprzednim rozdziałem, że dobrze kombinujesz odnośnie tej restauracji! ;)
UsuńTak, ja też zdecydowanie się cieszę, że pomiędzy nimi wszystko w porządku. :D
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam ciepło! Julss xx
Tak tak, po prostu po tamtym komentarzu mimo wszystko zaczęłam kombinować w trochę innym kierunku ;) Ale to nieważne, skoro się wyjaśniło... ;)
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł dobrze. Według mnie napad na restaurację jest dobrze opisany. Maddie jest naprawdę urocza! Przypomina mi moją siostrzyczkę :)
Co tu więcej dodać? Wiesz, że jako oddana czytelniczka, moim obowiązkiem jest czekanie na kolejny rozdział. A więc czekam, a wisienką na torcie jest mój snap - magical2xoxo . Jeśli chcesz to mnie dodaj, ja rzadko tam zaglądam, gdyż prawie w ogóle nie korzystam z Internetu przez telefon.
Pozdrawiam i ściskam mocno. Buziaki :**
Cześć, dziękuję za komentarz kochana! :) Właśni e Maddie też przypomina mi moją czteroletnią siostrę. Młodsza, bo młodsza, ale stopień słodkości bardzo zbliżony! :D
UsuńDodałam! :)
Pozdrawiam ciepło, Julss xx
Scena z pająkiem najlepsza xd Ja sie strasznie boję pająków, jak jakiegoś widze to dostaje paraliżu i zaczynam krzyczeć ale nigdy nie pomyślałam, żeby uzbroić się w wałek i tackę... hm, muszę spróbować :D Oczywiście najpierw chcę się dowiedzieć, w jaki sposób używa się tych rekwizytów w starciu z pająkiem xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, as always <3 Czekam na następny!
PS. Dodałam Cię na snapie :D Też lubię oglądać ludzi ! :P
Ja właśnie tak samo, pająki to takie małe brzydale, które przerażają mnie na śmierć. :c Och, osobiście nie wypróbowałam nigdy sposobu Michaela, bo zazwyczaj wołam kogoś, żeby go zabił albo wyrzucił, a ja uciekam, aczkolwiek na pewno wałek, garnek itp. dodałyby odwagi. :D
UsuńDziękuję za komentarz, pozdrawiam ciepło! :*
Jak dla mnie, dobrze wymyśliłaś śmierć mamy Tess. Choć była smutna i tragiczna, to i tak bardziej oryginalna niż umrzeć na raka, albo w wypadku samochodowym. Tess coś przyciąga te strzelaniny...
OdpowiedzUsuńMichael jest taki słodki <3 Naprawdę, jest taki czuły i kochany, a nie wygląda! Myślałam, że będzie jednym z tych złych chłopców w których dziewczyny się zakochują wierząc, że mogą go zmienić. Ale podoba mi się! A nazywanie go Mickey jest bardzo uroczę! A Megan chyba nikogo nie lubi, także nie przejmowałabym się :D
Już czekam na ciąg dalszy akcji z pająkiem, buziaki :3
Właśnie myślałam nad czymś oryginalnym, ale bałam się, że przesadziłam z nienaturalnością xd Cieszę się, że w odbiorze tak to nie wygląda. W pierwszych rozdziałach faktycznie sporo jest tego dramatyzmu, ale ostatnia niebezpieczna (że tak to ujmę) akcja szykuje się w dziewiątce, choć nie związana ze strzelaniną (SPOILER ALERT) Po prostu chciałam chyba jej utrudnić jakoś życie, ale później już się wszystko normuje i nie ma tylu niebezpiecznych akcji. :D
UsuńNa skrót Mickey wpadłam oglądając "Miłość i honor", bo tak nazywali głównego bohatera. :) Megan jest wyjątkowo uprzedzona do ludzi, fakt. :D
Pozdrawiam ciepło! :*
Ojejku, tak bardzo przykro mi z powodu mamy Tess! :(( To musiało być okropne! Nawet nie wyobrażam sobie, by coś takiego mogło spotkać moją mamę... Współczuję! No, ale ma Michaela, który ogromnie ją wspiera i choć trochę wypełnia tę pustkę... Podoba mi się jego postawa, przecież mógłby się wycofać i wgl., a tak udowadnia ile dziewczyna dla niego znaczy! Brawo! :))
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tym razem tak krótko, ale kompletnie nie mam czasu... Obiecuję Ci to wynagrodzić! :**
Pozdrawiam serdecznie! <3
Ps - u mnie nowość! :))
Ja to samo, to wydarzenie zagnieździło się w umyśle Tess i niesamowicie na niej odbiło. Michael, siostra, Grace i w pewnym stopniu tata na pewno jakoś wypełniają tę pustkę, bo ma na kogo liczyć w trudnych chwilach. A niedługo będzie jeszcze ktoś... (ah, uwielbiam zdradzać tajemnicze spoilery :D)
UsuńNie przejmuj się, krótko, nie krótko - komentarz to komentarz i każdy jest dla mnie równie ważny! :*
Już do Ciebie zaglądnęłam i skomentowałam (ŚWIETNY ROZDZIAŁ, OMG...! :D)
Pozdrawiam serdecznie, Julss xx
Świetna końcówka! Myślę, że tak uzbrojeni poradzą sobie z tym pająkiem. :D
OdpowiedzUsuńW ogóle strasznie podobała mi się ta scena z domu, fajnie, że Maddie i Michael się polubili, no i dobrze to o nim świadczy, że ma takie podejście do dzieci. Aż chciałoby się napisać, że byłby z niego świetny ojciec :D
Szkoda mi Tess - śmierć matki i to jeszcze TAKA naprawdę musiała być dla niej traumą, współczuję jej, że musiała to wszystko przeżywać. Dobrze, że ma Michaela, który ją wspiera i kocha. Widać, że to dużo dla niej znaczy. :)
Pozdrawiam <3 I zapraszam do mnie. ;)
Hej, hej. :D Bardzo się cieszę, że Ci się podobało! To naprawdę mega wiele dla mnie znaczy. :) Haha, Michael zdecydowanie ma dobre podejście do dzieci, kto wie, jakim byłby ojcem? :D
UsuńTak, Tess nie miała łatwo, ale widzi, że ma wsparcie w chłopaku. :)
Dziękuję za komentarz! :*
Pozdrawiam, Julss xx
Jejku, to chyba mój ulubiony rozdział! Jest taki pozytywny. :)
OdpowiedzUsuńA to jaki jest Michael w stosunku do młodszej siostry Tess, oraz do niej samej... po prostu ideał. :3 Powiedz mi... gdzie tu takiego znaleźć? ;> Hahaha! :D
Także moim zdaniem w rozdziale wszystko jest super, nie wyłapałam żadnych błędów ani nic. :D Niecierpliwie czekam na następny! Pozdrawiam cieplutko! <3
ps. też mam Snapa! mój to: camibobo
dodaje Cię! :D
Julie jak zwykle odpowiada na komentarze z opóźnieniem... Aż mi wstyd!
UsuńMiło mi, że tak Ci się spodobał ten rozdział! :) Pozytywny jest, racja, pomijając retrospekcje i fragment po nich. :D
Gdzie tu takiego znaleźć? Odpowiedź prosta! U mnie w opowiadaniu! Niestety, ten jest zarezerwowany dla Tess. :D W życiu ciężko będzie o taki ideał. :c
Dziękuję za komentarz! :* Pozdrawiam ciepło, Julss xx
P.S. Dodałam! :D
Super rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Michaela! <3
Ma takie dobre podejście do dzieci *-*
Szkoda mi bardzo Tess :/
Czekam na następny rozdział :)
Cieszę się, że Ci się podobało i dziękuję za komentarz! :* Mam nadzieję, że przez tą miłość do Michaela nie będziesz wrogo nastawiona do Tess, jak Sam. hahaha :D
UsuńPozdrawiam ciepło!
Hejka!
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga wpadłam wczoraj. Dziś przeczytałam go na jednym wdechu i mogę od razu powiedzieć, że masz we mnie stałą czytelniczkę! :)
Uwielbiam tę małą Maddie! <3 Widzę, że specjalnie starasz się by była urocza i muszę powiedzieć, że wychodzi Ci to perfekcyjnie! Aż chcę się ją uściskać, a nie ma jak! :'P
Na początku miałam wrażenie, że Megan naprawdę się stara i zależy jej nie tylko na małej, ale i na Tess. Tak było, aż do tego rozdziału. Widocznie zaczęła już olewać całą rodzinkę za co przestałam do niej żywić sympatię. :/
Zachowanie ojca Tess jest jakieś takie podejrzane... Nie wiem czemu tak myślę, ale jak był ten napad na sklep, kiedy to Tess i Maddie chowały się pod ladą, to wspomniałaś coś o jego buciorach (tego przestępcy). A kiedy Tess wróciła do domu to jej tata zdejmował buty. A ja takie: O mój Boziu! On jest ten zły!
Potem mi to przeszło. :P W końcu dlaczego miałby niby to robić, jeszcze dzwonić do nich jakby był obok. Chyba, że byłby psychiczny! To w sumie miałoby sens... Ale nie jest! :D
Ach ten Michael! Jak on słodko bawił się z Maddie! Aż nie mogę doczekać się nowego rozdziału, tylko po to by zobaczyć jak oni sobie z tym pająkiem radę dadzą! <3
Kolejna rzecz, której nie mogę się doczekać? Mina Sam! :D Haha! W końcu nasi T i M są razem! Może by wymyślić nazwę pairing'u? MAM! Tesael! Dobre? Nie? Według mnie dobre, zresztą nic innego mi nie wpada do głowy!
Jest jeszcze Grace i Dean... Może... Graan? Nie, nie zbyt... Wiem, Gracean! Tak!
Biedna, biedna Tessie. To jest okropne jaki pech ma ta dziewczyna! To aż podejrzane! Ile ona miała lat jak napadli na nią i jej matkę w tej restauracji? Dlaczego ten koleś, co do nich strzelał celował na nią? Akurat na nią?!
Mam wielką nadzieję, że to już koniec tych jej zmartwień! Przecież to dopiero 7 rozdział, a my słyszeliśmy o targnięciu na jej życie z trzy razy! Jak tak dalej pójdzie to, ani ona, ani ja nie wytrzymamy tego emocjonalnie!
Za to dobrze, że Micheal jest przy niej i umie doskonale ją pocieszyć!
Czekam na walkę z pająkiem i zapraszam serdecznie do siebie!
Jak się skusisz:
http://dreams-of-reality-margaret.blogspot.com/
Twoja nowa czytelniczka ( ta od pairing'ów! ),
Aerthis
Cześć, cześć! Witam ciepło nową czytelniczkę! :)
UsuńNo to zabieram się za odpowiedź. :D
Cieszę się, że udaje mi się kreowanie Maddie na taką uroczą dziewczynkę, bo właśnie o to tu chodzi. :D Chyba próbuję ją upodobnić do mojej młodszej siostrzyczki ;)
Megan jest strasznie specyficzną osobą, no cóż... Ja tam nie mam nic na jej obronę, może zmienisz do niej zdanie w przyszłych rozdziałach, a może nie. Ja osobiście mam takie neutralne podejście do niej (bo znam przyszłość, hihi! :D)
W nowym rozdziale zobaczysz o wiele więcej, niż tylko dalszy ciąg zabawy Michaela z Maddie, haha. Ale tak, ma dobre podejście do dzieci, nieprawdaż? :D
Hahah, z tymi pairingami mnie rozwaliłaś! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i w sumie chyba te Twoje są całkiem dobre! :D Kurczę, mogłam wymyślić bardziej pasujące imiona, haha. :D Dziękuję za kreatywność! <3
Wiem, dowaliłam nieźle tych takich podejrzanych, niebezpiecznych akcji, ale mogę Ci zdradzić, że uspokoi się to w przyszłych rozdziałach. Będziesz mogła odetchnąć z ulgą na trochę, jeżeli chodzi o zamachy na jej życie. :D
Dziękuję za komentarz, kochana! :* Na pewno do Ciebie wpadnę!
Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo
Ja rozumiem, że to dla niej trudne i bolesne powrót do takiego miejsca, ale też ma kilkanaście lat, a nie kilka. Płacz jest jak najbardziej wskazany, prośba o powrót do domu również, ale już kucanie zanim się weszło do pokoju, szlochanie i noszenie na rękach to moim zdaniem straszna przesada i Tess jest zwyczajnie nadwrażliwa, przewrażliwiona i nadmiernie delikatna, co znaczy, że jest równie irytująca co moja Cyntia :)
OdpowiedzUsuńMichael ma podejście do dzieci i plus mu za to. Jak dla mnie nadal to typowy, normalny nastolatek. Ani mnie ziębi ani grzeje, bardziej go lubię niż Tess.
Małą natomiast uwielbiam, ale mam pytanie: dlaczego to dziecko w każdym rozdziale, w którym się pojawia ogląda telewizję? Tam jest troje dorosłych ludzi i z pewnością też dzieciaki z sąsiedztwa. Ona naprawdę nie może się bawić w co innego, z kimś innym, nie mogą jej nic podpowiedzieć?
Co do Megan (chyba źle napisałem jej imię, ale wiemy o kogo chodzi), to ja bym jej tak surowo nie oceniał. Kobieta nie ma swoich dzieci, zajmuje się cudzymi najlepiej jak umie, a co do żywienia małej, to może nie chce jej przekarmić, przepaść i postępuje według jakieś tam zasady - mało a często. W końcu teraz pełno w telewizji i książkach o karmieniu dzieci dziwacznych poglądów. Mnie samemu ostatnio sąsiadka powiedziała, że przekarmiam dzieci i nieodpowiedzialnie ich żywię, bo to nie jest normalne by godzinę po płatkach z mlekiem jedli hot-dogi z mikrofali, a ja jestem zdania, że nie dajmy się zwariować i trzeba jeść zdrowo z nutką niezdrowego, by potem sobie głupim sokiem z dużą ilością cukru nie rozwalić nieprzyzwyczajonego żołądka. Może Megan też się kieruje powszechną modą i stąd te dwie kanapki. Natomiast to, że kobieta nie karmi psa... a czyj to pies? Ja też nie karmię chomika, królika ani jaszczurki moich dzieci. Koty karmię, bo są moje. Pies jest z tego co zrozumiałem Tess, dostała go w prezencie od ojca, więc to jej obowiązek by go nakarmić i z nim wyjść i nie powinna oczekiwać, że ktoś zrobi to za nią, no chyba, że wyraźnie poprosi, a druga strona wyraźnie się zgodzi.
Słuszna uwaga co do Maddie - nie zwróciłam uwagi na to, że ciągle ogląda telewizor. To takie pierwsze, niedopracowane rozdziały. Wiem, że wciąż się może powtarzam, ale taka jest po prostu prawda. W jednym z późniejszych np. się uczy z Tess, bawi właśnie z rówieśnikami na (wspomnianym w bodajże drugim rozdziale) placu zabaw, także to jest później zróżnicowane i poprawione.
UsuńDobrze napisałeś imię macochy, no problemo. Nie jestem chyba dobra w kreowaniu złych bohaterów, skoro tak prosto da się wytłumaczyć ich niektóre zachowania.
Przeciętne dzieci oglądają telewizje lub grają w gry elektroniczne średnio po kilka godzin dziennie. To tylko na filmach i utopijnych serialach jest "góra piętnaście minut". Niestety mamy rzeczywistość jaką mamy i ja sam się często łapię na tym, że daje dzieciakom spędził pół soboty na grach bo pracuje, a żona się uczy i to jest coś co ich na dłuższą chwile zajmie, zwłaszcza gdy jest niepogoda, nie ma basenu, trampoliny, działki, roweru, itd. No bo co robić w domu? W piłkę się nie pogra, w chowanego nie ma gdzie się schować, koty śpią... pozostaje TV albo konsola lub tablet. Wywnioskowałem, że u Maddie jest tak samo - ojciec pracuje. macocha ogarnia duży dom, Tess się uczy, więc mała wypełnia sobie czas jak potrafi najlepiej, a sama np może nie lubić się bawić.
UsuńCo do kreowania złych bohaterów, to całkiem zły byłby psychopatą, gdyż nie ma ludzi do końca dobrych i w pełni złych, w każdym jest cząstka tego i tamtego. Rzecz już zostaje tylko w tym jakie są proporcje w człowieku.