Kilka słów od autorki: Na początek chciałabym zaznaczyć, że to opowiadanie było zaczęte jakieś trzy lata temu. "Podrasowałam" trochę ten rozdział, ale nie wiedziałam też, co mogłabym w nim zmienić, żeby nie zniszczyć późniejszych wydarzeń, które już mam napisane. Dlatego też niech nie odrzuca was np. ubogie słownictwo, krótkie opisy czy brak akcji, bo w kolejnych rozdział wszystko się rozkręci i wzbogaci - obiecuję. :D
P.S. Zdaję sobie sprawę, że postać Tess może wydawać się wam nudna, marudząca i głupia, ale tak ją pokazałam w pierwszym rozdziale, gdy pisałam go dawno temu. W późniejszych rozdziałach wiele się zmienia, więc nie uprzedzajcie się na starcie. Jak to się mówi "pierwsze wrażenie" jest ważne, ale również mylne - REMEMBER! :) Życzę miłej lektury.
Budzik nie zadzwonił o siódmej piętnaście, jak powinien. Wcale nie zadzwonił.
Cholera.
Była już siódma trzydzieści, a ja nie miałam siły i motywacji by szybko wstać z łóżka, żeby tego dnia, przez brak wystarczającej ilości czasu, trochę szybciej się ogarnąć i przykleić uśmiech na twarz. Czułam też, że zdarzy się coś dziwnego, coś co zmieni moje życie. Szkoda, że odnoszę takie wrażenie prawie codziennie i jedyną rewelacją, która przytrafiła mi się od paru głupich, ciągnących się niemiłosiernie lat było to, że tata kupił mi psa, o którym marzyłam już od podstawówki.
Wstałam i człapiąc kapciami, poszłam do łazienki. Nie minęło dziesięć minut, a poranną toaletkę miałam za sobą. Byłam już gotowa do wyjścia, gdy o mało co nie zapomniałam zabrać telefonu. Były już cztery wiadomości. Och, ta Grace, pomyślałam.
Grace była moją najlepszą przyjaciółką od piątej klasy podstawówki. Wystąpiło pomiędzy nami parę drobnych kłótni, jak to w życiu bywa, ale zwykle po godzinie godziłyśmy się, bo wiedziałyśmy, że nie wytrzymamy bez siebie długo. Dlatego też ostatnie dwa lata z rzędu nasze rodziny wspólnie spędzały wakacje.
Zbiegłam po schodach z torbą przewieszoną przez ramię, odczytując po kolei każdą z wiadomości.
- O Tess, nareszcie zeszłaś. - Megan przywitała mnie uśmiechem, którego tak u niej nie cierpiałam. Oznaczał, że jest na mnie trochę wściekła, ale nie chciała dać po sobie tego poznać. - Śniadanie czeka od piętnastu minut, co cię tak dziś długo zeszło?
- Przepraszam, budzik mi nie zadzwonił - usprawiedliwiłam się z grzecznością, widząc tatę siedzącego przy kawie z poranną gazetą w ręce; śniadanie pewnie już zdążył skonsumować. Stanęłam przed stolikiem i nie siadając, pospiesznie wzięłam do ręki przygotowaną kanapkę, całkowicie ignorując trzy parówki, które jeszcze lekko dymiły. Megan zrobiła zdziwioną minę, gdy, pochłaniając z dużą szybkością chleb z serem żółtym i pomidorem, nawet nie spojrzałam na resztę przygotowanego jedzenia.
- Nie dam rady dzisiaj więcej zjeść, już jestem spóźniona - odpowiedziałam na jej niewypowiedziane pytanie. Pośpiesznie dokończyłam pić herbatę, która ze względu na temperaturę nie była już taka pyszna jak zawsze. – Pa, tato! Miłego dnia.
Podeszłam do niego i schylając się, delikatnie pocałowałam go w policzek, po czym udałam się szybkim krokiem do wyjścia.
- Pa, córeczko! - odpowiedział mi odciągnięty od codziennej lektury.
- Pa, Tess! - usłyszałam ledwo zza zamykanych drzwi głos Megan.
Grace czekała już na mnie swoim mercedesem, nerwowo stukając o kierownicę palcami.
Swoje blond włosy jak zwykle zakręciła i puściła luźno na ramiona, a delikatnym makijażem przykryła sińce pod oczami (po tyle latach byłam w stanie dostrzec takie detale). Prawdopodobnie znowu nie przespała połowy nocy, oglądając swoje ulubione seriale. Gdy zobaczyła moją minę i jaka byłam zdyszana, zaczęła cicho chichotać.
- Cześć - rzuciłam jej i wpadłam do auta jak torpeda, za mocno zamykając za sobą drzwiczki. Przyjaciółka obrzuciła mnie gniewnym spojrzeniem, ponieważ bardzo lubiła swój nowy pojazd. Dostała go w prezencie na osiemnaste urodziny od rodziców, między innymi dlatego że zdała prawko. Gdyby nie to, pewnie kupiliby jej biżuterię albo bilet na jakiś koncert.
- Chyba ktoś tu zaspał - zasugerowała zaczepnie, a uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy.
- Budzik nie zadzwonił - usprawiedliwiłam się po raz drugi dzisiejszego dnia z miną pokrzywdzonego dziecka.
Nie należałam do osób, które się spóźniają gdziekolwiek, dlatego Grace znalazła na dzień dobry powód do podśmiewania się ze mnie. Blondynka z natury promieniała każdego dnia, wewnątrz jej wciąż było dziecko, które cieszyło się każdą dobrą chwilą, a śmiech był nieodłącznym elementem jej egzystencji. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, jak to się stało, że aż tak się zaprzyjaźniłyśmy - w końcu nie byłyśmy swoimi "bratnimi duszami", jak to się powszechnie mawiało. Grace często śmiała się, że ona potrzebowała mnie, żebym hamowała jej ekscytację, a ja jej, żebym się w końcu obudziła z - jak ona to nazywała - amoku.
- Obyśmy się nie spóźniły. Pierwsza matematyka, a wiesz jaka ta baba potrafi być upierdliwa. - Grace w końcu trochę spoważniała. No tak, co jak co, ale pani Muffler naprawdę potrafi zaleźć za skórę.
Dojechałyśmy do szkoły w dziesięć minut, co na szczęście dało nam szansę na wyrobienie się przed dzwonkiem. Było jeszcze pięć minut do rozpoczęcia lekcji. Korzystając z tego, po przebraniu butów poszłam do szkolnego sklepiku, żeby kupić jakąś drożdżówkę. Jednak jedna mała kanapka na początek dnia to dla mnie zdecydowanie za mało.
Już miałam mówić pani Hudson, co chcę kupić, gdy ktoś popchnął mnie z taką siłą, że aż uderzyłam się głową o ściankę sklepiku.
- Hej! - obruszyłam się tak niemiłym zachowaniem i spojrzałam na osobę, która mnie poturbowała. - Kretyn! - dodałam, a chłopak po prostu zbył mnie machnięciem ręki i odszedł.
Kiedy weszłam do klasy, Grace od razu podchwyciła, że byłam nie w humorze.
- Co się stało? - spytała, widząc moją wściekłą minę.
- Jakiś kretyn popchnął mnie na sklepik i trochę boli mnie głowa.
- Znajdziemy go i skopiemy mu cztery litery - oznajmiła, wyszczerzając się nienaturalnie. Odpowiedziałam jej uśmiechem i wyciągnęłam zeszyt.
***
- To co, za pół godziny w tej twojej pizzerii? - Grace spytała, kiedy byłyśmy już pod moim domem.
- Może być. To do zobaczenia! - Pożegnałam się ciepło i wysiadłam z auta.
- Nie spóźnij się, bo umrę z głodu! - powiedziała, szczerząc się do mnie i pokazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
- Jakby ktoś się tym przejął - rzuciłam jej na odchodnym, śmiejąc się serdecznie. Przyjaciółka pomachała mi i odjechała.
Gdzie ta jej cała radość się kumuluje?, spytałam się w myślach, wciąż się uśmiechając.
Wparowałam do domu, zatrzaskując za sobą drzwi - już drugi raz dzisiejszego dnia zrobiłam coś niezamierzonego, co mogło zdenerwować osoby w pobliżu. Czekałam w bezruchu na jakiś wrzask oburzenia, ale nic takiego nie usłyszałam. Zdejmując kurtkę i buty, czułam roznoszący się po domu zapach rosołu. Nagle usłyszałam znajomy melodyjny śmiech. Udałam się w stronę salonu, gdzie zobaczyłam małą Maddie bawiącą się na dywanie z Nuką przy włączonym telewizorze.
- Maddlen, masz jedzenie! - zawołał z kuchni kobiecy głos. Sześciolatka wstała i już chciała biec do kuchni, kiedy to mnie zobaczyła.
- Tessie! - krzyknęła radośnie i pobiegła w moją stronę, ignorując informacje Megan. Przykucnęłam, żeby mała mogła się we mnie wtulić.
Maddie była drobną blondyneczką o niebieskich oczach. Urodę odziedziczyła po mamie, chociaż nikt nie wiedział, skąd miała taki kolor włosów. Nasza rodzina pochodziła z Hiszpanii, dlatego też każdy posiadał ciemne włosy. Maddie mogłaby być dziecięcą wersją Grace - obie były przepełnione nienaturalną pogodą ducha i wiecznym zadowoleniem. Mała jednak była nieco nieśmiała i bardziej uprzedzona do ludzi niż moja przyjaciółka, ale sądziłam, że wyrobi się jej to z czasem, gdy podrośnie.
- Byłaś dzisiaj w przedszkolu? - zapytałam dziewczynkę, a ta w odpowiedzi pokręciła głową. - Czemu? - Zdziwiłam się.
- Mam dzisiaj na popołudnie - odpowiedziała mi Megan, która stanęła w drzwiach salonu z chochelką w prawej ręce. - A teraz pozwól, że dam jej jeść. Nudziła już od godziny, kiedy w końcu coś ugotuję.
- No dobrze - odparłam z niechęcią, po czym zwróciłam się do siostry o wiele bardziej przyjaźnie: - Maddie idź coś zjeść, bo musisz trochę przytyć, taka chudzina z ciebie!
Połaskotałam ją w okolicach szyi, a ta zaśmiała się melodyjnie. Po chwili już jej nie było. Wstałam i przypatrzyłam się macosze. Już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie nieprzyjemnej osoby.
- Nałożyć ci? – zapytała po chwili milczenia. Obie się nie uśmiechałyśmy.
- We wtorki zawsze jadam w mojej ulubionej pizzerii z Grace. Myślałam, że to i owo zdążyłaś zapamiętać przez rok. - Starałam się przybrać przymilny ton głosu, jednak niezbyt mi to wychodziło.
- Ano tak. Zapomniałam, wybacz. - Wymusiła uśmiech i ignorując mnie już całkowicie, udała się do kuchni.
Jak to możliwe, że każda, nawet dwuminutowa rozmowa z nią wprawia mnie w taki stan, że mam ochotę wszystko, co znajduje się w pobliżu, rozwalić?
Poszłam naburmuszona na górę. Nie należałam do osób, które łatwo wyprowadzić z równowagi, ale Megan stanowiła wyjątek. Wchodząc do swojego pokoju znowu trzasnęłam drzwiami. Usłyszałam cichy jęk. Spojrzałam w dół, a pod nogami kuliła się mała psinka, która, przestraszona głośnym trzaskiem, merdała ogonkiem z prędkością światła. Usiadłam po turecku na błękitnym, puszystym dywanie a Nuka wskoczyła na mnie z latającym jęzorem.
- Przepraszam, że cię przestraszyłam. Po prostu jestem wściekła na tę babę. Powiedz mi, czy ja ją kiedyś polubię? – zwróciłam się do swojego pupila, na co ten odpowiedział mi polizaniem po twarzy. Cóż, nie było łatwo dogadać się z psem. Nawet nie wiedziałam, czy należę do normalnych osób, jeżeli mówiłam do zwierzaka, ale to nic.
Spojrzałam na zegarek, znajdujący się na szafce nocnej. Za dwadzieścia minut miałam spotkać się z Grace “U Armaniego”. Wstałam z ziemi i ociężale usiadłam na łóżku, a potem odruchowo spojrzałam na nocny stoliczek. Oprócz zegarka były na nim jeszcze paczka chusteczek i jedna fotografia – moja i mamy. Wzięłam ramkę ze zdjęciem do ręki. Dokładnie pamiętam dzień, w którym była ona zrobiona.
Lato pełne słońca. Siedzieliśmy w trójkę w altanie za domem. Miałam wtedy jedenaście lat. Tato kupił sobie nowy aparat i chciał go wypróbować. My miałyśmy być jego modelkami, pozującymi w ogrodzie. Było przy tym tyle śmiechu i przebieranek... Byliśmy tacy szczęśliwi...
Z goryczy wspomnień wyrwało mnie piknięcie, które oznajmiało przyjście smsa. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, po czym weszłam w skrzynkę odbiorczą.
Grace: ‘‘Muszę chwilę popilnować Kennetha, ale myślę, że się wyrobię, xoxo”
Wstałam z łóżka, odkładając pamiątkę na miejsce i ruszyłam do łazienki, po drodze zabierając z szafy fioletowy sweter, bo czułam, że ta bluzka, którą miałam na sobie od rana, lekko już śmierdzi. Tak już miałam z przyzwyczajenia, że przynajmniej dwa razy dziennie się przebierałam, nie włączając w to pidżamy.
Odświeżyłam swój makijaż, przeczesałam włosy i się przebrałam. Następnie zbiegłam na dół, żeby ubrać tenisówki i kurtkę, bo pogoda była trochę wietrzna. Już otwierałam drzwi, gdy nagle rozległ się głos za moimi plecami.
- Nie masz zamiaru mnie poinformować, że gdzieś wychodzisz? - Megan odezwała się do mnie szorstko, jednak nieudolnie starając się uniknąć gniewnego tonu.
- Czy muszę się z wszystkiego tobie spowiadać? - odburknęłam równie niemiło co ona. Widząc jej rosnące oburzenie, dodałam - Wychodzę do pizzerii z Grace. Jak co tydzień. Nie żebym ci wspominała o tym jakieś dziesięć minut temu. - Moje ostatnie zdanie przesycone było sarkazmem, ale nie dbałam o to.
- Dobrze, więc idź. Na przyszłość mów. Martwiłabym się. - Megan już nieco stonowała.
Wywróciłam oczami i wyszłam. Po co te szopki, przecież taty nie ma w domu. Niech nie udaje, że ją w ogóle obchodzimy. Znaczy ja, bo może do Maddie ma inne podejście, w co niestety, ale wątpię. Wolnym krokiem podążyłam do pizzerii, rozmyślając o tym, jak Megan mogła się w ogóle spodobać mojemu tacie.
Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, Repesco.
OdpowiedzUsuńjejku, totalnie mnie oczarowałaś rozdziałem! jest fantastyczny!
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem, masz bardzo profesjonalny styl pisania, i czystą przyjemnością było czytanie tej notki.
co to za frajer, popychający Tess? serio, dzisiejsze społeczeństwo jest pełne ludzie nie mających choćby za grosz kultury.
Megan wydaje mi się całkiem miłą osobą, tylko Tess...hm...źle (?) ją traktuje? nie wiem. Wydaje mi się, że Meg jest sympatyczna :) a Maddie jestem zauroczona! takie słodkie dziecko! (co z tego, że to dopiero pierwszy rozdział?)
polubiłam Grace. bardzo przypomina mi moją własną przyjaciółkę :)
ach...znam ból Tess'y. Sama prawie nigdy nie potrafię się zmusić do wstania z łóżka.
życzę więcej tak cudownych rozdziałów! kocham, i pozdrawiam! :) xx
http://holidays-with-uncle-harry-ff.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że komuś spodobał się ten początek, bo to oznacza, że późniejsze rozdziały na pewno Cię zadowolą. A to dlatego że akcja się rozwija itd. :D
UsuńTen frajer dużo tutaj namiesza, jeszcze go bardzo dobrze poznasz, hehe. :) Odnośnie Megan na pewno dowiesz się w kolejnych rozdziałach jak się rozwinie ich relacja, ale obie mają trudne charaktery - to muszę przyznać. Ja tak samo uwielbiam i Maddie i Grace! Obie są strasznie pozytywne i urocze, haha. :)
Bardzo dziękuję za twój komentarz, pozdrawiam również! :*
Jako, że mi się spieszy - matematyka, a konkretnie matura woła do mnie praktycznie wszystkim, komentarz będzie krótki. Rozdział bardzo mi się spodobał. Błędów jako takich nie wyłapałam, więc przyjemnie mi się czytało. Początek fajny - czy tylko ja nadużywam tego słowa?- przyjemnie się czytało. Widać, że fabuła będzie niebanalna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ress
Matematyka? Współczuję i powodzenia! Dla mnie to jest czarna magia kompletnie.
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało i dziękuje za komentarz, nawet krótkie wiele dla mnie znaczą :) I nie, nie tylko ty nadużywasz tego słowa. :D
Pozdrawiam, Julss xx
Odsunęłam książki na bok (co tam matura!) i jestem u Ciebie! :3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Z tego co wyczytałam opowiadanie zaczęłaś pisać trzy lata temu więc WOW, jak na taki okres czasu styl jest na prawdę dobry, lekki i przyjemnie się czyta.
Jeśli chodzi o fabułę to zapowiada się fajnie, masz we mnie czytelnika! :D Dodaję sobie Twój blog do linków. :*
ps. Pracuję nad rozdziałem, więc kto wie, może wyrobię się przed maturą. :3
Wow, poczułam się taka... ważniejsza, haha. Cieszę się, że ci się podoba. Trochę podrasowałam ten rozdział mimo wszystko, ale nie chciałam wiele zmieniać, bo jednak mogłoby to wpłynąć na dalsze losy, a poza tym jednak ten sentyment. Pierwsze opowiadanie itd. :D
UsuńNiezmiernie mi miło! <3
P.S. Rewelacyjna wiadomość, trzymam kciuki, żeby Ci się udało wyrobić! Weny, weny!
Pozdrawiam, Julss xx
no nieźle. Zapowiada się ciekawie. Czyżby ten kretyn co ją popchnął to będzie tym kretynem co spowoduje motylki w brzuchu Tess? Oj trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.. Nie mogę się doczekać następnego. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://live-in-danger.blogspot.com
Wszystko możliwe, haha :) Przekonasz się na pewno w kolejnych rozdziałach.
UsuńJuż Cię odwiedziłam, także odhaczone z listy :*
Pozdrawiam, Julss xx
Cześć. :)
OdpowiedzUsuńZaczęłaś komentować mojego bloga, więc stwierdziłam, że i ja zajrzę do Ciebie i nadrobię. :)
Rozdział bardzo mi się spodobał. Tess wcale nie wydaje mi się nudna, myślę, że po kilku rozdziałach mogę ją nawet polubić. Na razie moją faworytką jest Grace - pocieszna przyjaciółka, zawsze z uśmiechem na twarzy.
Widzę, że w rodzinie Tess nie dzieje się za dobrze - ciekawi mnie, jakie relacje będzie miała z ojcem i macochą w najbliższym czasie.
Biegnę do kolejnego rozdziału, bo jestem ciekawa dalszego ciągu. :)
Hej! Bardzo mi miło, że wpadłaś. A jeszcze milej, że Ci się spodobało! :)
UsuńTak, Grace też jest zdecydowanie moją faworytką. :3
Wszystkiego dowiesz się w kolejnych rozdziałach. :)
Pozdrawiam! :)
Przeczytałem. Jako facet mam pewnie inne spojrzenie na całość niż większość, ale myślę, że jakoś i mój komentarze przebolejesz.
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział mi się nie podoba i to właśnie dlatego, że jest pierwszym. Gdyby był np 2 czy 3 byłoby całkiem okay. Po prostu jestem zdania, że zaczyna się od czegoś co przyciąga, a nie nuży, czy nadaje jednostajny rytm. Ja liczyłem na jakieś boom, wow, itd, no ale skoro jest jak jest, to spojrzę na powyższy tekst jakby nie był pierwszym rozdziałem.
Pokazałaś dwie właściwie bezproblemowe dziewczyny, z czego jedna nie może się pogodzić albo z utratą matki, albo z tym, że ma macochę. Z góry wybacz jeśli pomylę albo sobie spolszczę imiona, ale ja rzadko czytam coś co nie ma miejsca akcji w Polsce. Tak więc samą macochę ja nie uważam za złą i nie wydaje mi się by grała, bo niby po co miałaby udawać, że przejmuje się pasierbicą, gdy jej męża nie było w domu. Zaintrygował mnie kolor włosów tej małej i przyszedł mi na myśl pomysł, że ona może nie być córką tej samej kobiety co jej starsza siostra, albo nie być córką tego samego mężczyzny co jej starsza siostra. Tak więc któreś z rodziców może tak naprawdę nie być jej rodzicem, ale to nie koniecznie musi być zdrada, może na przykład podmienili ją w szpitalu, albo jest dzieckiem z gwałtu... - tu może być wiele opcji. Kolejna sprawa to co się stało z matką dziewczynek - umarła czy odeszła, a może zaginęła?
Brak jakoś licznych opisów mi nie przeszkadzało, bo tylko niepotrzebnie spowalniałyby akcje, ale jakieś wstawki o ruchach, mimice by się przydały, wtedy byłoby bardziej obrazowo.
Pozdrawiam:
http://otchlan-szarosci.blogspot.com
http://j-i-s.blogspot.com
http://w-sierocincu.blogspot.com
Dziękuję za Twoją opinie :) Jak napisałam powyżej, ten rozdział był napisany dawno, a nie chciałam go zbytnio modyfikować. Wiem, że nie należy do najlepszych i najciekawszych, ale mimo to liczę, że zdobędę kilku czytelników, których ta historia w pewien sposób zaciekawi. Jest to opowiadanie spod typu "romansidlo obyczajowe dla nastolatek" o dość romantycznym usposobieniu - nie każdemu się wszystko musi spodobać, bo jak wiadomo każdy ma swój gust, zdanie i podejście. Mimo to cieszę się, że przeczytałeś i zdobyles się na szczery komentarz :)
UsuńPozdrawiam i na pewno w najbliższym czasie zagladnę na Twoje blogi.
Ty do mnie zajrzeć nie zdążyłaś, a ja już zdążyłem do ciebie powrócić. Idę zapoznać się z pozostałymi rozdziałami, zobaczę czy coś się zmieniło i jak się rozwinęło życie bohaterki.
UsuńRacja, nie wywiązałam się z "najbliższego czasu", ale nie rzucam słów na wiatr i na pewno zaglądnę. Za tydzień zaczynają mi się wakacje, więc będę miała sporo czasu na nadrabianie różnych opowiadań albo zapoznawanie się z nowymi. :) Wyleciało mi to z głowy chyba ze względu na to, że Twój komentarz widnieje tylko pod pierwszym rozdziałem, a jest już osiem i z biegiem czasu, przez szkołę i inne czynniki, po prostu zapomniałam. :)
UsuńAle ja też tutaj przybyłem z opóźnieniem więc nie ma problemu. Ja często będę z opóźnieniem, bo wolę czytać kilka rozdziałów pod rząd niż jeden i czuć taki niedosyt :)
Usuńciekawy początek... i nie uważam żeby bylo źle napisane :) Maddie jest rozkoszna :) czuję że ja polubię :))
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
Całkiem interesujący początek!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nagmerrie
Bardzo podoba mi się pierwszy rozdział. Jest w nim opisane wszystko i to dokładnie, tak, że mogę sobie wyobrazić daną sytuację.. Myślę, że zaczęłaś to opowiadanie na naprawdę wysokim poziomi, oby się tylko utrzymał. Treść jest momentami tajemnicza i pełna zagadek. Zastanawia mnie przyjaźń Tessy z Grace, ciekawe jak się dalej potoczy. Dwie kompletnie inne osoby... Wydaje mi się, że macocha będzie tzw. czarnym charakterem. Od samego początku widać, że główna bohaterka nie darzy jej sympatią. Ciekawe tylko, czy tak naprawdę Megan jest tą złą, czy to tylko jakieś urojenie Tessy. Ach... tak wiele pytań! Nie rozpisuję się już. Dodam tylko to, że nie zauważyłam żadnych błędów (plus dla Ciebie), a wygląd jest w porządku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie----> http://thestrenghtofmemories.blogspot.com/
Megan wydaje się odrobinę oderwana od rzeczywistości. Wierzę, że w dalszych rozdziałach jej przechodzi. A Tess mogłaby nabrać trochę więcej optymizmu! Przebywać w towarzystwie tak radosnej osoby jak Grace i nie zarazić się radością to aż wstyd. ;p Codzienne wrażenie, że wydarzy się coś fascynującego nie jest wcale mylne. Tylko te wydarzenia to niekoniecznie anioły spadające z nieba i książę na białym koniu, a uśmiechnięci ludzie i drobne radości. Tess zdecydowanie powinna się tego nauczyć. A ten chłopak, który ją popchnął..? Zupełny drań. Albo miał powód, by być draniem. Porzucam konsekwencję. Zaczynam czytać najnowszy rozdział! :D
OdpowiedzUsuń